Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2014

Pokolenie Fejsbuka

Niedawno ukazał się ciekawy artykuł o przyszłości sieci, a w szczególności o serwisie społecznościowym Facebook. Według autora FB się powoli kończy, a za parę lat nikt nie będzie pamiętał co to takiego. Dla przykładu – serwis MySpace. Był i znikł. U nas było Grono, a potem Nasza Klasa – były i ni ma. Wszystko wskazuje, że faktycznie nie ma innego wyjścia. Cesarstwo Rzymskie upadło, Związek Radziecki również, czemu z Fejsem miałoby być inaczej? Z biegiem czasu mocarstwa trwają coraz krócej, kiedyś były to stulecia, teraz tylko dekady. Właśnie Facebook zbliża się do jubileuszu dziesięciolecia. Był genialnym pomysłem, wprowadzonym w życie z rozmachem, osiągnął ogromny sukces. Nie miejsce tu na szczegóły z historii najmłodszego miliardera i jego przedsięwzięcia. Dziesięć lat to w internetowej rzeczywistości ogromny kawał czasu, wiec Facebook jest i tak fenomenem, bo trwa i wciąż jest wielki, choć podobno eksperci zauważają spadek popularności. Inne serwisy społecznościowe powstają i zysk

Nie ma co czytać?

Odbyło się kolejne „Narodowe czytanie”, czyli impreza mająca popularyzować czytelnictwo. Sprawę inauguruje Pan Prezydent, w akcję włączają się instytucje i znane postacie świata kultury. W różnych miejscach w kraju tego samego dnia (w tym roku był to 6 września) organizuje się przedstawienia, podczas których czytana jest wybrana książka. Do tej pory odbyły się trzy czytania – Pan Tadeusz, dzieła Fredry i Trylogia Sienkiewicza (Ogniem i mieczem, Potop, Pan Wołodyjowski). Czytelnictwo nie jest ulubioną rozrywką Polaków, a przecież jest niezłym sposobem na poznawanie świata, rozwijanie osobowości i utrzymywanie umysłu w dobrej kondycji. Można oczywiście powiedzieć, że lepsze takie popularyzowanie, niż żadne, ja jednak mam pewne wątpliwości. Większość Polaków nie czyta – tak wynika z raportów Biblioteki Narodowej i innych obserwacji. Ci, co czytają, też nie zawsze wyciągają z tego to, co najważniejsze. Można czytać w kółko ten sam kanon – wszechobecną literaturę romantyczną i pozytywistyc

Biegnące dziecko

Dziewczynka w wieku podstawówkowym wyprzedziła mnie kłusem, podążając do osiedlowego spożywczaka. Przed sklepem zatrzymała się i zaczęła się rozglądać – może zastanawiać, po co przyszła, może czekała na kogoś, nie wiem. Dlaczego biegła? Nie śpieszyło jej się do sklepu, nie musiała być gdzieś szybciej, po prostu czuła, że powinna poruszać się biegiem. Nic niezwykłego. Sam pamiętam z dzieciństwa, że na plac zabaw się biegło, samotnie czy grupowo, gdy nie było daleko, gdy czas na zabawę się rozpoczynał. Do domu raczej też wracało się biegiem, wbiegało się po schodach, zbiegało oczywiście też, skacząc z dwóch, trzech, a twardziele i z czterech ostatnich stopni. Bieganie kojarzy się z dzieciństwem. Nauczyciel czy rodzic często prosi: „biegnij po kolegę”, przynieś mapę Europy z sali geograficznej, tylko biegiem”. Później bieganie zanika, kojarzy się z zachowaniem niepoważnym, dziecinnym właśnie – oczywiście pomijając bieganie dla zdrowia, sportu czy spowodowane jakąś wyższą koniecznością. I

O czym to ja miałem…

Coraz częściej zdarza mi się zapominać. Myślę o czymś, wpadam na pomysł, a po chwili zastanawiam się: „…co to ja chciałem?”. Problem nie w zapominaniu o obowiązkach, datach urodzin czy codziennych sprawach, chodzi właśnie o ulotność refleksji. Czemu tak jest? Myślę nad tym fenomenem od pewnego czasu, zastanawiam się nad rozwiązaniem – bo jest to nieco irytujące – i do głowy przyszło mi słowo „przesyt”. Współczesny konsument mediów jest bombardowany, atakowany, oślepiany i ogłuszany treściami – wszelkimi. Billboardy, reklamy telewizyjne i radiowe o podwyższonej sile głosu, migające teledyski, wyskakujące okienka… Człowiek, chce czy nie, zapamiętuje strzępy informacji na chwilę, później zwraca uwagę na coś innego, co nakłada mu się na poprzednią informację i zapamiętuje jej strzęp, który łączy się z wiadomością sprzed tygodnia i przenika z dźwiękiem usłyszanym przed rokiem. Mózg zaczyna się bronić przed zapchaniem pamięci operacyjnej i długotrwałej, kasując nadmiar informacji. Selekcją s

A więc wojna!

Piewcy „romantycznej wojny” są głośni i jaskrawi – z jednej strony produkują filmy i inne narracje na temat wojny minionej i bohaterskich młodych ludzi ginących za ojczyznę, a z drugiej, dużo bardziej niebezpiecznej, wywołują i prowokują wybuch wojny nowej, tu i teraz.   Taki komunikat usłyszeli radiosłuchacze 75 lat temu. Zapewne niewielu zdawało sobie sprawę, co on naprawdę oznacza. Nikt natomiast nie śnił w najgorszych koszmarach, że będzie to niemal sześć lat okupacji, bitew i zbrodni wojennych. Że na półkuli północnej zamknie się okrąg działań wojennych: Europa-ZSRR-Japonia-USA i kawałek Afryki. Po tych sześciu latach kompletnego szaleństwa zmienił się układ sił na świecie, zmienił się sposób myślenia polityków i zwykłych obywateli. Zniknęło „Ministerstwo Wojny”, pojawiło się „Ministerstwo Obrony”. Mimo prób romantycznego opisania „przygody wojennej”, niestety trafiających do zbyt wielu, to wizja wojny-zagłady jest tą, która odcisnęła się piętnem na umysłach. Jak ostatnio daje