Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2013

Religia na pół gwizdka

Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać, jak i one. Gdy ktoś zapisuje się do jakiejkolwiek wspólnoty – zatrudnia się w firmie, dołącza do drużyny sportowej, wchodzi do restauracji, klubu itp. – przyjmuje zasady w niej obowiązujące. Czasem zdarzają się zmiany zasad, narzucone przez lidera/szefa bądź za wspólnym porozumieniem. Jednak przyjęte zasady są po to by ich przestrzegać, a jeśli nie, to zwykle można się ze wspólnoty wypisać. Nie podoba mi się towarzystwo i nie mogę tego zmienić – odchodzę albo siedzę cicho i podporządkowuję się mimo niechęci. Każda wspólnota religijna ma system zasad, którego wyznawcy powinni przestrzegać. Przykład najpowszechniejszy – Kościół katolicki. Są przykazania kościelne, jest dekalog, siedem grzechów głównych oraz całe mnóstwo zakazów i nakazów płynące z ambon i oświadczeń Episkopatu. Wyznawcy religii katolickiej obowiązani są postępować w życiu tak, jak im ta religia nakazuje. Wypełniać przykazania, słuchać księdza i nie dyskutować. Jeśli nie podzi

Nasi bliscy z ekranu

Aktorzy to ludzie nam bliscy. Znamy ich twarze, głosy, gesty, są częścią naszego życia, mimo że nigdy ich nie spotkaliśmy, nikt nas sobie nie przedstawił. Tak naprawdę nie ich kochamy, nie z nimi czujemy więź, a z postaciami, które kreują, z bohaterami, w których się wcielają. Podziwiając ich grę aktorską, czując do nich sympatię, jednocześnie odmawiamy im mimowolnie prawa do grania ról samych siebie. A te role nie są na pokaz, są przeznaczone dla rodziny, przyjaciół, sąsiadów, ludzi z którymi aktorzy mają do czynienia poza planem. Aktor nie musi prywatnie być szlachetny, mądry, postępowy, tolerancyjny i wyrozumiały. Ma prawo być taki jak my wszyscy. Aktor może być serdecznym człowiekiem, ale może być też burakiem, arogantem i zwyczajnym chamem. Może być bohaterski i odważny, ale ma prawo być tchórzem. Dobrze by było, gdyby miał światłe poglądy, ale czasem jest dewotem, radykalnym nacjonalistą, albo nic nierozumiejącym potakiwaczem. Jednak ciężko jest rozdzielić wizerunek postaci doko

Pobity Miecugow albo dokąd zmierza Przystanek?

W latach dziewięćdziesiątych Przystanek Woodstock był w skali naszego kraju czymś niebywałym – kilkudniowy festiwal na wolnym powietrzu organizowany „za zupełną darmochę”, na który przyjeżdżały tysiące młodych ludzi by posłuchać dobrej muzyki i po prostu być razem. W rodzącym się kapitalizmie podlanym religijno-moralizatorskim sosem zarówno WOŚP, jak i organizowany przez nią Przystanek były oddechem normalności, zalążkiem więzi społecznych. Owsiak, mimo że wspierany przez TVP, realizował swe dzieło nieco „obok”, wyraźnie oddzielając je od polityki i wolnego rynku. Politycy, nawet ci wspierający Wielką Orkiestrę, trzymali się od Przystanku z daleka. Przystanek był podziękowaniem za styczniowy finał, miejscem relaksu, miłości, przyjaźni i muzyki. Na Przystanku Woodstock byłem tylko raz, w Żarach w 1999 r. Rok później obrońcy moralności doprowadzili do odwołania festiwalu, a jeszcze później – no cóż, jakoś się nie składało. Od kilku lat zastanawiam się na odwiedzeniem Kostrzyna, ale jakoś