Każdy zapewne ma swoją listę utworów muzycznych, które brzmią tak jakoś szczególnie i ponadczasowo. Z perspektywy półtorej dekady patrzę, jak zmieniło się odbieranie muzyki rockowej czy szerzej – rozrywkowej (nie-poważnej). Kupno kasety magnetofonowej było wydarzeniem nieczęstym, bo i możliwości finansowe były uzależnione od kieszonkowego. Obejrzana wcześniej wielokrotnie, wybrana spośród innych pożądanych, odsłuchana kilkakrotnie w sklepie (oczywiście fragmentami) po uiszczeniu stosownej sumy lądowała w plecaku. W domu, po obiedzie a przed odrobieniem lekcji, kaseta wskakiwała do magnetofonu, ja naciskałem „start” (później, w nowszym modelu - „play”) i zaczynał się seans. Słuchałem kasety w skupieniu z obu stron, odczytując z okładki tytuły, wykonawców, realizatorów, teksty – jeśli były zamieszczane, oglądałem zdjęcia, rysunki i inne elementy graficzne. Piosenki wybrzmiewały w ciszy, ciesząc się moją niezakłóconą niczym, niedzieloną z nikim i niczym uwagą. Oczywiście na jednym odsłuc