Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2011

Ucho od Śledzia

Bardzo lubiłem i nadal miło wspominam moją podstawówkową bibliotekę. Mimo że później trafiłem do bibliotek większych, nowocześniejszych i z dużo bogatszym księgozbiorem, to ta mała dwupokojowa biblioteka szkolna pozostanie na pierwszym miejscu w moim rankingu. Tam bowiem poznałem magię książek, zakochałem się w zapachu kurzu towarzyszącemu czytaniu rozlatujących się pożółkłych książek obłożonych w papier pakowy lub wyświechtaną ceratę. Tamtej biblioteki już nie ma – książki są pięknie oprawione, stoi kilka komputerów połączonych z internetem – ale lektury, te pierwsze młodzieńcze lektury, pozostały w pamięci na zawsze. Teraz, nawet gdy sięgam po nowe wydanie któregoś z mych dawnych bestsellerów, to czuję ten zapach, tę atmosferę towarzyszącą czytaniu na podłodze między półkami przy brzęczeniu świetlówki jarzeniowej. Jedną z takich książek, do której regularnie od lat co jakiś czas wracam jest Ucho od śledzia Hanny Ożogowskiej. Opis relacji międzyludzkich nie traci nic na aktualności,

Chartum wzięte, Gordon zabity!

Cywilizacja Zachodu, czyli oparta na chrześcijaństwie, mieni się jedyną sprawiedliwą, przewyższającą wszystkie inne cywilizacje, a samo chrześcijaństwo jest najlepszą religią. Innym zarzucamy barbarzyństwo. Ze zgrozą obserwowaliśmy radość w Iranie po ataku na WTC. Trzęsiemy z niedowierzaniem głowami, gdy w „krajach rozwijających się” (jak nazywamy gorszą, niechrześcijańską część świata) rozwiązuje się konflikty z użyciem radykalnych rozwiązań. Tu pełna zgoda – Deklaracja Praw Człowieka i inne konwencje zapewniające każdemu prawo do życia i pewien zakres swobód obywatelskich są potrzebne i należy je jak najbardziej stosować. Chodzi tylko o to by obowiązywały WSZYSTKICH. Tymczasem niedawno okazało się, że są wyjątki. Co gorsza, stosowane jawnie i bez wstydu, ba, z dumą i entuzjazmem. Gdy armia izraelska zamordowała szejka Yassina, media światowe jeszcze trochę się oburzały, ale już w przypadku zabójstwa Ben Ladena w całym „cywilizowanym świecie” zapanowała radość okazywana hałaśliwie n

Silne doznania a medialny cyrk

Człowiek wychowany w ciszy gór i lasów, na wsi, nad rzeką lub jeziorem ma bardziej wyczulone zmysły, niż osoba z miejskiej dżungli. Gdy ktoś nienawykły do miejskiego zgiełku znajdzie się w centrum dużego miasta, zostanie oszołomiony przez nadmiar i natężenie bodźców. Od kogoś wychowanego w świetle neonów, hałasie klaksonów, ryku silników i wyciu syren nie można wymagać za to, by usłyszał trzask gałązki złamanej przez zająca na rżysku albo wzlatującego w powietrze wróbla. Podobnie jest z emocjami. Gdy ktoś żyje w spokoju, bez większych wzruszeń, to każde niespodziewane wydarzenie wywoła u niego bardzo silną reakcję. Dziecko nigdy nie bite dozna szoku już przy drobnym szarpnięciu, pociągnięciu za ucho. Maltretowane dzieci przechodzą nad swoimi cierpieniami do porządku dziennego. Taka reakcja obronna. Pomaga organizmowi przeżyć, jednak z punktu widzenia społeczeństwa jest destrukcyjna dla krzywdzonej jednostki. Media „gwałcą odbiorców przez uszy” silnymi emocjami. Gdy ktoś płacze, lub ci

Boso czy kulinarnie?

W niedzielne poranki telewizja proponuje szereg audycji familijnych: seriale, programy przyrodnicze, podróżnicze, kulinarne, kreskówki itp. Publiczna Dwójka emituje dwa programy pod rząd poświęcone podróżom w dalekie strony. Programy niby podobne do siebie, a jak różne. Niebo i ziemia, plus i minus, ciepło i zimno. Jednej z audycji nie jestem w stanie znieść nawet przez pięć minut, drugą oglądam z przyjemnością od początku do końca. Mam na myśli cykle Wojciecha Cejrowskiego i Roberta Makłowicza. Obaj panowie przybliżają nam życie zwykłych ludzi w odległych krajach. Obaj usiłują jak najwierniej oddać atmosferę panującą w danym miejscu, rozmawiają z mieszkańcami, próbują potraw, przedstawiają lokalne zwyczaje, wierzenia, obrzędy itp. Na pierwszy rzut oka robią to samo. Diabeł również w tym przypadku tkwi w szczegółach. Cejrowski chyba ogranicza się do Ameryki Południowej (nie spotkałem innych programów, ale może kręcił i gdzie indziej). Jego reportaże polegają na towarzyszeniu z kamerą