Znani ludzie umierają. W sumie nic nadzwyczajnego, bo pogoda ostatnio paskudna i żyć się odechciewa, a wahania ciśnienia atmosferycznego i temperatury powodują skoki ciśnienia tętniczego, co u organizmów starszych i słabszych może mieć nieodwracalne następstwa w postaci śmierci. Poza tym każdy umrzeć musi. Niedawno Violetta Villas i Harry Morgan, a w ostatni weekend – Vaclav Havel, Kim Dzong Il i Krzysztof Szmagier. Niby wszyscy jesteśmy równi wobec śmierci, a jednak śmierć śmierci nierówna. Violetta Villas – diva, wspaniały głos, ale później uznana za – delikatnie mówiąc – kontrowersyjną z powodu religijności i żarliwego zaangażowania w opiekę nad zwierzętami. Media dociekają, czy aby V.V. na pewno zmarła śmiercią naturalną (podobno jej relacje z synem nie były najlepsze). Krzysztof Szmagier – świetny dokumentalista, reżyser takich hitów telewizyjnych, jak 07 zgłoś się i Przygody psa Cywila. Ciepło wspominany przez kolegów reżyserów i aktorów, ale niezbyt zręcznie jest nagłaśniać śmi