Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2011

Źródło zła jest jedno, a imię jego…

Los zagnał mnie niedawno z wizytą do miasta w którym jest „cool”. Poza imprezą, na którą byłem zaproszony, najbardziej spodobały mi się trolejbusy – coraz rzadziej występujący (niestety) środek transportu. No więc jadę sobie zachwycony, rad z niecodziennej rozrywki, słuchając mimo woli rozmawiających ze sobą pasażerów. Nagle słyszę zdanie: „Ci ludzie to powariowali, ciągną z całej Polski do Warszawy, jakby nie było lepszych miejsc w kraju – ale to wszystko wina komunizmu!”. Innym razem w TV słyszę, że w Polsce mamy gospodarkę, kulturę i co tam jeszcze, na bardzo niskim poziomie, a wszystko z powodu komunizmu. Komunizm jako zmarnowane lata w dziejach Polski – jesteśmy niemili bo komunizm, nieufni bo komunizm, okradamy państwo i siebie nawzajem bo komunizm, podejrzewam, że nawet lato było deszczowe bo komunizm. Niech nikogo tu nie zmyli „wina Tuska” – Tusk też rządzi dlatego, że komunizm. Jestem pod dużym wrażeniem mitu, który na moich oczach staje się prawdą. Od powtarzania, odmieniani

Urzędnicy Pana B.

Jest taka piękna, nieco uduchowiona, choć niepozbawiona złośliwości piosenka, którą zaśpiewała Dorota Furman w Kabarecie Olgi Lipińskiej. To chyba jedyny solowy występ Pani Doroty, która w Kabarecie zajmowała się choreografią, występując także w scenach zespołowych i chórkach. Cóż, od „solówek” byli inni, wybitni, sławni, podziwiani: Kobuszewski, Siudym, Tyniec, Wrzesińska, Śleszyńska, Fronczewski, Rewiński i wielu innych. Do wykonania tej jednej piosenki reżyserka zaprosiła jednak Dorotę Furman. To wykonanie zapadło mi w pamięć być może z powodu tej wyjątkowości, a na pewno przez poziom artystyczny. Interpretacja nie odbiegała w najmniejszym nawet stopniu od „gigantów” Kabaretu. Przy okazji był to utwór zgrabnie skomponowany przez Włodzimierza Korcza, a tekst napisany ostrym piórem Magdy Czapińskiej. Pewnie do dziś miałbym ten utwór w pamięci jako wyjątkową solówkę mojej ulubionej aktorki drugiego planu u Lipińskiej, gdyby nie wywiad w „Wysokich Obcasach”. Olga Lipińska wśród wielu wa

Nie święci krany naprawiają!

Parę lat temu, na fali emigracji zarobkowej, w związku z odpływem wykwalifikowanych pracowników budowlanych, w towarzystwie krążył dowcip o Jasiu, który szukał pracy. Oferowane stanowiska były zbyt dobrze opłacane, a Jasio chciał zarabiać mniej, niewiele powyżej średniej krajowej (absurd na potrzeby puenty). Okazało się, że aby zarabiać poniżej 2000 zł miesięcznie, Jasio musiałby mieć skończone studia. Dowcip mało śmieszny, szczególnie dla tych po studiach. Odpływ wykwalifikowanych robotników sprawił, że pozostali fachowcy nie cierpieli na brak pracy, ba, mogli przebierać w zleceniach i dyktować ceny. Hydraulik czy elektryk za samo wejście do mieszkania i spojrzenie „fachowym okiem” na usterkę żądał stówy. Takie nastawienie pozostało niektórym do dziś. Miałem to nieszczęście, że zepsuł mi się kran. Wezwałem więc hydraulika, który miał wybawić mnie z opresji. No przecież ja, humanista, „dwie lewe ręce”, nie poradzę sobie z takim wyzwaniem! Tak myślałem do czasu, gdy Pan Majster, mówiąc