Miała to być walka stulecia. Reklamowana była na wiele miesięcy wcześniej. Media podgrzewały atmosferę spekulując, kto wygra - czy Adamek, mistrz z niższej kategorii wagowej, czy Gołota, ciężki, powolny, mający swoje lata, ale zaskakujący kibiców na każdym kroku. Wreszcie nadszedł długo oczekiwany dzień. Odbyło się sześć walk, w tym TA NAJWAŻNIEJSZA. Oprawa artystyczna zapierała dech w piersiach. Świetności wydarzeniu nadał konferansjer Ibisz. Całość była na pewno sukcesem medialnym i finansowym. Pięć pierwszych walk stało na wysokim poziomie. Zaproszono bardzo dobrych bokserów, którzy „wiedzą z czego żyją". Były zwycięstwa na punkty i przed czasem, zdarzył się nawet remis. Oczywiście można ten sport lubić albo nie i podważać sens całego zamieszania, jednak nie to jest najważniejsze. Niezrozumiałą wydaje mi się sytuacja, w której do walki wystawia się boksera, który relatywnie niewiele w karierze osiągnął, udało mu się za to widowiskowo przegrać wszystkie ważne pojedynki. Nie r