Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2011

Strach przed urwaniem się ze smyczy

Zapewne każdy widział, przechodząc obok ogrodzonej posesji, psa, który zajadle szczekając bronił swego terytorium. Zwykle za płotem pies sprawia wrażenie rozwścieczonej bestii gotowej zjeść intruza wraz z kośćmi i ubraniem. Jednak ciekawie – i zabawnie – robi się, gdy przypadkiem brama jest otwarta. Większość psów w takim wypadku „baranieje”. Zwierzę prężące muskuły i wygrażające intruzowi zza siatki, nagle staje z nim oko w oko bez żadnych barier – w miejsce agresji wkracza niepewność i decyzja wycofania się z godnością. Pies, który wyjdzie poza swoje podwórko, musi nagle zmierzyć się z nieznanym, wrogim światem, pełnym zagrożeń i niepewności. Odwieczny dylemat: wolność czy bezpieczeństwo? Są plusy dodatnie i plusy ujemne, jak mówią niektórzy. Podróżując niedawno pociągiem zdałem sobie sprawę, że ludzie założyli sobie smycze elektroniczne i lubią czuć ich naprężenie, gdyż czują się wtedy bezpieczni i chronieni. Trasa niedaleka i niedługa (raptem 3 godziny jazdy) była jednak dostatecz

Orzełek symbolem czego?

Gruchnęła wieść, że polscy piłkarze z reprezentacji narodowej na nowych strojach nie mają naszytego godła państwowego. Ależ się podniósł krzyk, lament, zawodzenie – oj co to będzie, jak sportowiec może występować nieogodłowany, przecież tradycja, Polskie Orły, Orły Górskiego, Hej Sokoły, a w ogóle to precz z PZPN-em! Zmiana polegająca na zastąpieniu Orła Białego logotypem Związku Piłki Nożnej to woda na młyn tradycjonalistów i przeciwników PZPN. Mnie jakoś nie szokuje. Po pierwsze, sportowe reprezentacje większości krajów przestają być „narodowe” – pozostają co najwyżej „obywatelskie”. Wynika to z migracji, globalizacji, ale też (a może przede wszystkim) z urynkowienia sportu. Dobry sportowiec występuje tam, gdzie dobrze płacą. Obywatelstwo dostaje w trybie ekspresowym, by mógł sławić imię swej nowej ojczyzny na światowych arenach. Emmanuel Olisadebe otrzymał polski paszport od ręki, i to ręki samego prezydenta RP, nie musiał też spełniać warunków wymaganych dla „zwykłych” ludzi. Merl

Zanurzenie w powieści

Najpiękniejszym momentem przy czytaniu powieści jest ta chwila, gdy nagle od mozolnego składania liter w wyrazy, a wyrazów w zdania, przechodzi się (czy raczej przeskakuje) do pełnego zanurzenia w świecie przedstawionym i śledzenia, poprzez pryzmat znaków drukarskich, przebiegu akcji i losów bohaterów. Każda książka ma tę granicę przekroczenia światów w innym miejscu, wiele nie posiada jej wcale. Niektóre powieści od razu, od pierwszej strony chwytają, by nie puścić do końca (Zafon), inne nie potrafią wciągnąć, powodując przerwanie lektury. Czasem być może to wciągnięcie czytelnika następuje zbyt późno i tylko najwytrwalsi mogą do niego dotrzeć. Pamiętam, że przerwałem Opowieść o dwóch miastach Dickensa, choć myślę, że jest to powieść wybitna i warta przeczytania; pewnie któregoś dnia do niej wrócę... Większość czytanych przeze mnie książek (a kilka już przeczytałem) posiada jednakowoż taką granicę. Uwielbiam docierać do tego momentu, choć to, że zostałem wciągnięty do wnętrza książki