Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2009

O innym zatrzymaniu Polańskiego

„W roku tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym piątym odbywał się Festiwal Młodzieży [...]. Spotkałem Romka Polańskiego przed wejściem do teatru: Romek miał bilet, ale nie chciano go wpuścić, ponieważ naładowało się mnóstwo publiki bez biletów i sala była przepełniona. Polański tak długo upierał się, aby wejść i pokazywał przy tym swój bilet, że wreszcie zabrali go dwaj policjanci z „jedynki". Byli to jednak policjanci nowi i nie znali mnie. Polańskiego prowadzili między sobą, a ja szedłem za nimi. Romka zamknięto, a ja poszedłem do mojego sierżanta, który mnie zwykle pozbawiał paseczka. - Puść go - powiedziałem. - To twój kumpel? - Tak. Polańskiego wypuścili; nabyliśmy litr wódki i razem z Romkiem, jego dziewczyną i tymi samymi policjantami, którzy go przed dziesięcioma minutami aresztowali, udaliśmy się w pobliskie gruzy celem konsumpcji. [...] Ta sytuacja, że człowieka zupełnie niewinnego wypuszczają za poręczeniem alkoho

German Dream

Jakże pouczające mogą być wycieczki do hipermarketów i centrów handlowych, a także na zwykłe targowiska! Odwiedziłem jeden z tych przybytków handlu i rozrywki w weekend. Tym razem rzuciło mi się w oczy jedno stoisko. Z pozoru nic specjalnego: proszki do prania, płyny do płukania, inne środki czystości. Z bliska dostrzegłem jeszcze: wafelki, batoniki, czekolady, inne słodycze. Pierwszy błysk: dziwne to zestawienie. Pierwsze skojarzenie: dzieciństwo i kolorowe opakowania przywożone przez ciocię lub wujka zza Żelaznej Kurtyny. Patrzę jeszcze bliżej - na opakowaniach tylko niemieckie napisy. Faktycznie, jak z dzieciństwa! Patrząc na te niemieckie produkty na polskim bazarze, wróciłem myślami do młodych lat, kiedy byłem zafascynowany kolorami i różnorodnością towarów. Ówczesne produkty polskie były szare i nieciekawe, zresztą były wtedy ze trzy rodzaje proszku do prania, jeden płyn do płukania, mydło „wczasowe" i szampon „zielone jabłuszko". No dobrze, ale obecnie mamy w Polsce t

Filutek

Pierwszym komiksem, z jakim się zetknąłem i który przesądził zapewne o mojej wielkiej miłości do tego gatunku, była seria Zbigniewa Lengrena Filutek. Ludziom pamiętającym stary, krakowski „Przekrój" przedstawiać Filutka nie muszę. Od 1948 roku tydzień w tydzień gościł na ostatniej stronie pisma. Zakończył swą misję niedługo przed śmiercią Lengrena w 2003 roku. W dzieciństwie, poza „Światem Młodych" moja prasówka rozpoczynała się właśnie od przestudiowania kolumny trzech obrazków z przygodą profesora Filutka i jego psa. Filutek zaistniał także poza „Przekrojem". W Studiu Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej wyprodukowano kilka filmów z jego udziałem: Dziwny sen profesora Filutka(1956), Pojedynek profesora Filutka(1956), Profesor Filutek w parku(1955), Zryw na spływ(1956). Wydano kilka książek z rysunkami Lengrena, w których Filutek zawsze zajmował poczesne miejsce. W Toruniu powstał pomnik psa Filusia, pilnującego parasola i kapelusza swego pana. Sło

Kłamstwo, marketing, czy religia?

Zdarza się czasem, że skacząc po kanałach TV natykam się na programy telezakupowe. Oferowane tam przedmioty są lepsze od zwykłych (czyli produkowanych przez kogoś innego), nie można ich kupić nigdzie indziej, są zatem unikalne. Produkty z telezakupów są droższe, czasem kilkakrotnie, od urządzeń dostępnych w zwykłych sklepach. Stąd też agresywna reklama i niemal hipnotyczne zachwalanie cudów z firm handlujących za pośrednictwem telewizji. Głosy lektorów z tych audycji są podniecone, zachwycone reklamowanym produktem; brzmią, jak głos znajomego, który odkrył nieprawdopodobną okazję i chce, byś Ty także z niej skorzystał. Po półgodzinnej dawce telezakupów zdawało mi się, że głosy mówią: „uważamy, że jesteś głupi, więc wiemy, ze kupisz u nas wszystko, nie zważając na cenę, ani na to, czy tego potrzebujesz". Gdy trafiam na blok reklamowy telezakupów, siadam jak zahipnotyzowany i nie mogę się oderwać przez kwadrans. Urzeka mnie orgastyczny entuzjazm lektora, ekspertów w studio i zadowo