Dużo ostatnio się pisze o korniku drukarzu (ips typographus), o jego wpływie na lasy i konieczności (lub nie) wycinania drzew z jego powodu. Ale ja dziś nie o tym.
Maksim Gorki powiedział, że dla dzieci trzeba pisać tak samo jak dla dorosłych, tylko lepiej. Jego twierdzenie można spokojnie rozszerzyć na muzykę – dla dzieci trzeba grać tak samo, jak dla dorosłych, tylko lepiej. Tymczasem tworzone i nagrywane obecnie piosenki przeznaczone dla najmłodszych powodują więdnięcie uszu.
Wystarczy wziąć popularną piosenkę (albo napisać jakiś infantylny tekst), zaśpiewać ją przy akompaniamencie automatu perkusyjnego i „kiborda”, i już można być gwiazdą Jutuba. Tymczasem jest to najprostsza droga do wychowania kolejnego niemuzykalnego pokolenia, które nie będzie umiało grać, śpiewać, ani nawet słuchać! Już teraz osoby na oko „na poziomie” bez wstydu mówią: „E, ja to na muzyce się nie znam, mogę rozpoznać czy grają, czy nie”. Wspólne śpiewanie jest zarezerwowane do rodzin zawodowych muzyków i edukacji przedszkolnej. Wraz z dorastaniem uprawianie muzyki „przestaje wypadać”. Jeśli muzyka dla dzieci jest na słabym poziomie, to nic dziwnego.
I tutaj właśnie z pomocą mogą przyjść Korniki. Taką nazwę przyjął zespół dziecięcy założony przez Cezarego Kubackiego i Sławka Wierzcholskiego. Panowie uruchomili przedsięwzięcie, które zaowocowało dwiema płytami z muzyką dla dzieci w wieku szkolnym. Z pomocą zespołu instrumentalnego powstały świetne utwory, niebanalne teksty, a wszystko razem zostało wykonane w sposób mistrzowski. Myślę, że nawet najsławniejsi nauczyciele śpiewu i dykcji nie mieliby do młodych wokalistek i wokalistów wielu zastrzeżeń (no, może jakieś drobnostki…).
Okazuje się że można. Trzeba tylko zabrać się do ciężkiej pracy, nie patrzeć na łatwy zysk i modę. Taki komfort zapewnił niewątpliwie mecenat Polskiego Radia, które realizuje nagrania i promuje piosenki zespołu. Dzięki takiej muzyce możliwe będzie oderwanie następnych pokoleń od dna muzycznej ignorancji.
Czego nam serdecznie życzę.
…a kornik drukarz, to pretekst do niewyobrażalnego skandalu, za który słono zapłacimy, gorzko płacząc.
Maksim Gorki powiedział, że dla dzieci trzeba pisać tak samo jak dla dorosłych, tylko lepiej. Jego twierdzenie można spokojnie rozszerzyć na muzykę – dla dzieci trzeba grać tak samo, jak dla dorosłych, tylko lepiej. Tymczasem tworzone i nagrywane obecnie piosenki przeznaczone dla najmłodszych powodują więdnięcie uszu.
Wystarczy wziąć popularną piosenkę (albo napisać jakiś infantylny tekst), zaśpiewać ją przy akompaniamencie automatu perkusyjnego i „kiborda”, i już można być gwiazdą Jutuba. Tymczasem jest to najprostsza droga do wychowania kolejnego niemuzykalnego pokolenia, które nie będzie umiało grać, śpiewać, ani nawet słuchać! Już teraz osoby na oko „na poziomie” bez wstydu mówią: „E, ja to na muzyce się nie znam, mogę rozpoznać czy grają, czy nie”. Wspólne śpiewanie jest zarezerwowane do rodzin zawodowych muzyków i edukacji przedszkolnej. Wraz z dorastaniem uprawianie muzyki „przestaje wypadać”. Jeśli muzyka dla dzieci jest na słabym poziomie, to nic dziwnego.
I tutaj właśnie z pomocą mogą przyjść Korniki. Taką nazwę przyjął zespół dziecięcy założony przez Cezarego Kubackiego i Sławka Wierzcholskiego. Panowie uruchomili przedsięwzięcie, które zaowocowało dwiema płytami z muzyką dla dzieci w wieku szkolnym. Z pomocą zespołu instrumentalnego powstały świetne utwory, niebanalne teksty, a wszystko razem zostało wykonane w sposób mistrzowski. Myślę, że nawet najsławniejsi nauczyciele śpiewu i dykcji nie mieliby do młodych wokalistek i wokalistów wielu zastrzeżeń (no, może jakieś drobnostki…).
Okazuje się że można. Trzeba tylko zabrać się do ciężkiej pracy, nie patrzeć na łatwy zysk i modę. Taki komfort zapewnił niewątpliwie mecenat Polskiego Radia, które realizuje nagrania i promuje piosenki zespołu. Dzięki takiej muzyce możliwe będzie oderwanie następnych pokoleń od dna muzycznej ignorancji.
Czego nam serdecznie życzę.
…a kornik drukarz, to pretekst do niewyobrażalnego skandalu, za który słono zapłacimy, gorzko płacząc.