Historia toczy się nie kołem, a sinusoidą. II wojnę ZSRR zaczynał jako neutralny cichy sojusznik Hitlera, później sprzymierzył się z koalicją antyhitlerowską, dzięki czemu pokonanie Rzeszy stało się możliwe. Po wojnie, a właściwie już pod jej koniec, przyjaźń z Zachodem mocno oziębła, co spowodowało zimną – na szczęście – wojnę. Historia historią, a życie toczy się tu i teraz. Patrzenie na wszystko przez pryzmat dawnych krzywd jest zwyczajną dziecinadą, by nie użyć adekwatniejszego słowa. Same krzywdy też często nie są oczywiste i jednoznaczne.
Obrażanie, poniżanie i wszelka przemoc są u nas usprawiedliwiane. Od oskarżenia „Żydzi zabili Jezusa” przez wieki mamy do kogoś o coś pretensję. Do Szwedów za potop, do Niemców i „Ruskich” za całokształt, do Czechów, że „kolaboranci”, do warszawiaków, że „buraki”, do krakusów, Ślązaków, poznaniaków – na każdego się coś znajdzie. Im dana nacja lub grupa społeczna dalej od nas, tym pretensje mniejsze.
Najbardziej bodaj drażniącą fobią, która przeszkadza naprawdę pokaźnej grupie myślących ludzi, jest rusofobia. Do władzy wszystkich szczebli dorwała się banda dzieciaków z piaskownicy, które chcą udawać dorosłych. Niestety, brakowi obycia i politycznego wyczucia towarzyszą szerokie wpływy i poparcie głównego nurtu mediów. Dzięki temu mogą hodować swoje fobie, a w dodatku wciskać je „całemu narodowi” jako „powszechne” i „narodowe”.
Dlaczego w Moskwie może być stacja „Warszawska”, a w Paryżu stacja „Stalingrad”? Bo to część historii. Czemu my musimy na siłę fałszować historię, by dopasować ją pod przekonania przedstawicieli jednej opcji politycznej? Dlaczego ludzie myślący muszą się na to godzić i zamiast stanowczo protestować, mówią cichutko: „Szkoda…”, gdy usuwa się pierwszy powojenny pomnik w Warszawie, który w dodatku upamiętnia zwycięską wojnę i wyzwolenie spod okupacji nazistowskiej? Może warto powiedzieć głośno: Pomnik Braterstwa Broni (Czterech Śpiących) powinien wrócić i znowu stanąć w Warszawie, bo to jest nasza historia!!!
Na Placu Wileńskim nie ma już miejsca, by w komponować tam pomnik. Warto jednak pomyśleć o innej lokalizacji, żeby monument, który jest nie tylko ważny, ale i ładny (to powszechna opinia wśród znawców sztuki) mógł zostać jako świadectwo ważnych wydarzeń. Za dobry przykład może posłużyć Koszalin, gdzie pomnik żołnierza radzieckiego usunięto z głównego punktu miasta, zastępując Piłsudskim, ale postawiono gdzie indziej, przy cmentarzu żołnierzy radzieckich. Podejrzewam, że takich rozsądnych rozwiązań jest w Polsce więcej.
Warszawa jest duża. Na pewno znajdzie się w niej miejsce dla upamiętnienia żołnierzy (bo przecież nie przywódców, polityków, ani nawet generałów), którzy za Polskę w obecnym kształcie oddali życie.
Obrażanie, poniżanie i wszelka przemoc są u nas usprawiedliwiane. Od oskarżenia „Żydzi zabili Jezusa” przez wieki mamy do kogoś o coś pretensję. Do Szwedów za potop, do Niemców i „Ruskich” za całokształt, do Czechów, że „kolaboranci”, do warszawiaków, że „buraki”, do krakusów, Ślązaków, poznaniaków – na każdego się coś znajdzie. Im dana nacja lub grupa społeczna dalej od nas, tym pretensje mniejsze.
Najbardziej bodaj drażniącą fobią, która przeszkadza naprawdę pokaźnej grupie myślących ludzi, jest rusofobia. Do władzy wszystkich szczebli dorwała się banda dzieciaków z piaskownicy, które chcą udawać dorosłych. Niestety, brakowi obycia i politycznego wyczucia towarzyszą szerokie wpływy i poparcie głównego nurtu mediów. Dzięki temu mogą hodować swoje fobie, a w dodatku wciskać je „całemu narodowi” jako „powszechne” i „narodowe”.
Dlaczego w Moskwie może być stacja „Warszawska”, a w Paryżu stacja „Stalingrad”? Bo to część historii. Czemu my musimy na siłę fałszować historię, by dopasować ją pod przekonania przedstawicieli jednej opcji politycznej? Dlaczego ludzie myślący muszą się na to godzić i zamiast stanowczo protestować, mówią cichutko: „Szkoda…”, gdy usuwa się pierwszy powojenny pomnik w Warszawie, który w dodatku upamiętnia zwycięską wojnę i wyzwolenie spod okupacji nazistowskiej? Może warto powiedzieć głośno: Pomnik Braterstwa Broni (Czterech Śpiących) powinien wrócić i znowu stanąć w Warszawie, bo to jest nasza historia!!!
Na Placu Wileńskim nie ma już miejsca, by w komponować tam pomnik. Warto jednak pomyśleć o innej lokalizacji, żeby monument, który jest nie tylko ważny, ale i ładny (to powszechna opinia wśród znawców sztuki) mógł zostać jako świadectwo ważnych wydarzeń. Za dobry przykład może posłużyć Koszalin, gdzie pomnik żołnierza radzieckiego usunięto z głównego punktu miasta, zastępując Piłsudskim, ale postawiono gdzie indziej, przy cmentarzu żołnierzy radzieckich. Podejrzewam, że takich rozsądnych rozwiązań jest w Polsce więcej.
Warszawa jest duża. Na pewno znajdzie się w niej miejsce dla upamiętnienia żołnierzy (bo przecież nie przywódców, polityków, ani nawet generałów), którzy za Polskę w obecnym kształcie oddali życie.