Przejdź do głównej zawartości

Nie przesadzajmy z tym gorszeniem młodzieży!

Książka Dynastia Miziołków autorstwa Joanny Olech pierwszy raz publikowana była w odcinkach na początku lat 90. XX wieku w czasopiśmie „Świat Młodych”.

Cenię i chętnie czytuję tygodnik „Przegląd”, ważny głos lewicy na polskim rynku prasy zdominowanym przez tytuły prawicowe. Zwykle nie mam zastrzeżeń co do jakości prezentowanych tam treści. Czasem nie zgadzam się z poglądami tam prezentowanymi, czasem aprobuję je częściowo, a czasem tygodnik trafia w sedno (wg mnie oczywiście). Jednak co jakiś czas komuś, zwykle niepodpisanemu, zdarza się puszczać notki mało obiektywne, za to bardzo stronnicze.

Były okresy nagonki na poszczególne osoby. Były minister Kazimierz Ujazdowski jest mi równie bliski, co Pluton Słońcu, jednak publikowane tydzień w tydzień złośliwości pod jego adresem uważam za przesadzone, tym bardziej, że nie pełnił on już wtedy funkcji państwowych, a kompromitujące historyjki, często wyciągane z odległej przeszłości, były mało istotne w momencie publikacji. Podobny los spotkał Joannę Senyszyn, której drogi nieco rozeszły się z lewicowym elektoratem. Z prof. Senyszyn zdarzało mi się zgadzać, później jej zachowania wzbudzały mój sprzeciw, ale Droga Redakcjo, w każdym numerze szpila? Może zamiast tego jeden porządny tekst krytyczny?

W ostatnim wydaniu (nr 45(775)/14) znalazłem coś innego – bulwersowaniem się językiem potocznym użytym w humorystycznej książce dla dzieci/młodzieży. Że młodzież się zgorszy, jak przeczyta (tu wyrwane z kontekstu) frazy typu „to zwierzę rozgada kolesiom”, „moim starym odjęło rozum” czy „nawet dziecko wie, że dziewczyny […] dzielą się na głupie i bardzo głupie”. Nazwanie rodziców „starymi” to również dla autora/autorki tej notki prosta droga do rynsztoka lub na Marsz Niepodległości z racą i kamieniem za pazuchą. Widać również, że osoba tworząca ten tekst książki w rękach nie miała, a jeśli nawet, to tylko po to, żeby na losowych stronach podkreślić niepoprawne politycznie cytaty.

Książka Dynastia Miziołków autorstwa Joanny Olech pierwszy raz publikowana była w odcinkach na początku lat 90. XX wieku w czasopiśmie „Świat Młodych”. Tytuł nawiązywał zapewne do bijącego naonczas rekordy popularności amerykańskiego serialu o Blake’u i Alexis. „Dynastia Miziołków” doczekała się ośmiu wydań i kilku nagród literackich. Jest to opowieść o szkolnych i rodzinnych perypetiach dwunastoletniego chłopca, napisana w formie pamiętnika. Tytułowy Miziołek jest zwykłym, choć nietuzinkowym uczniem – nie zawsze ma ochotę na naukę, stara się zdobyć jak najlepszą pozycję wśród kolegów, ustawić sobie rodzinę (w szczególności dwie młodsze siostry), chce mieć zwierzątko, przeżywa pierwsze miłosne uniesienia i zawody. Przy okazji obserwuje swoje najbliższe otoczenie.

Z Miziołkiem spotkałem się właśnie w „Świecie Młodych”. Wciągnął mnie, głównie dlatego, że wtedy byłem w grupie docelowej i widziałem w tych przygodach wiele scen z moich własnych udręk szkolnych. Później kilkakrotnie wracałem do „Dynastii…” i docierało do mnie, że nie traci ona nic ze swego uroku i inteligentnego humoru. Nie każda lektura z dzieciństwa daje się czytać po latach – z najlepszymi nie ma tego problemu.

Szanowny Autorze/Szanowna Autorko! Dzieci i młodzież mówią językiem potocznym. Rodziców czasem nazywają „starymi”, a toaletę „kiblem”. Rywalizacja i swego rodzaju niechęć między chłopcami i dziewczętami to rzecz w pewnym wieku normalna. Wreszcie, teksty kultury są różne i warto znać wszystkie (a przynajmniej, jak w rosyjskim dowcipie, trzeba się starać), nie tylko te bez „brzydkich wyrazów”. Zanim nazwiesz, Szanowny Autorze/Szanowna Autorko, jakiś utwór „dziełkiem”, postaraj się nie opierać na wyrwanych z kontekstu frazach, a poznać całość i wyrobić sobie własne zdanie. Być może jest to książka marna, ale takie twierdzenie wymaga rzetelnego uzasadnienia, by kogoś przekonać.

Ponadto uprzejmie donoszę, że w kanonie lektur jest rymowane dzieło niejakiego Adama o pewnym Tadeuszu, w którym pojawia się kilkakrotnie słowo „kutas”. Skandaaaal!

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwa zupa czyli jak uniknąć razów męża

Kilkanaście lat temu ruszyła kampania społeczna przeciwko przemocy wobec kobiet. Sztandarem tej kampanii był plakat przedstawiający kobietę pobitą – z siniakami i zadrapaniami – opatrzony podpisem: „Bo zupa była za słona”. Zestawienie poruszające, wywołujące u każdego w miarę wrażliwego odbiorcy poczucie absurdu i sprzeciwu wobec takiego (czytaj: przedmiotowego i okrutnego) traktowania drugiego człowieka. Jaki skutek odniosła ta kampania? To pytanie do socjologów, jednak na pewno udało się zwrócić uwagę szerszego grona obywateli na to wstydliwe zagadnienie. Przedtem mówiono, że kobieta powinna dźwigać swój krzyż, że związek małżeński jest święty, a żona jest przeznaczona mężowi, który jest „panem domu”. Jeszcze głupsze w mojej skromnej opinii jest porzekadło, że mężczyzna jest głową domu, a kobieta ma być szyją (co rozumiem tak, że kobieta może co najwyżej sprytnie manipulować mężem i forsować swoje potrzeby/pomysły niepostrzeżenie, by mąż myślał, że to on decyduje), co od razu wykluc...

Czas na nowy afisz

Staram się nie pisać wprost o polityce, ale dziś to zrobię. Mówi się: zainteresuj się polityką, zanim polityka zainteresuje się tobą. No i przyszedł dla polskich wyborców czas, że polityka się nimi zainteresowała w takim stopniu, że polityką zainteresować się musieli. O prawdziwości tego twierdzenia niech świadczy frekwencja w wyborach – do tej pory niespecjalnie zajmujących – samorządowych. Nie sam wynik jest tu znamienny, a właśnie frekwencja.   Okazało się, że nie jest z nami tak źle, jak to mówili panowie naukowcy, analitycy, dziennikarze, publicyści i inni spece. Tak zwany przeciętny wyborca, niezależnie od poglądów, jest w stanie władzy wybaczyć wiele, jeśli władza niewybaczalne sprawy zrekompensuje. A przynajmniej jeśli wiarygodnie coś obieca, a potem dotrzyma (co rzadkie), a przynajmniej stworzy pozory dotrzymania. Jeśli jednak władza obiecuje nieudolnie, dotrzymuje rzadko, a zamiast pozorów prezentuje chucpę i arogancję, ludzi traktuje jak niezbyt rozgarnięte dzieci – no,...

Osnowa i wątek

Dwa układy nitek, z których powstaje tkanina. Nitki muszą być dobrej jakości, muszą też pasować do siebie i być umiejętnie zespolone. Jeśli któryś z tych warunków nie będzie spełniony, tkanina będzie słaba, niskiej jakości, albo po prostu nie do użytku. To dlatego tanie ubrania często po dwóch-trzech praniach nadają się tylko do wytarcia kurzu z półki, bo gdy je założymy, menel pod sklepem częstuje nas bułką. Terminy „wątek” i „osnowa” w przenośnym znaczeniu mogą również odnosić się do literatury, filmu i innych dziedzin twórczości artystycznej (i nie tylko). W kinie i literaturze jest to szczególnie ładna analogia – osnowa fabuły to tło, świat przedstawiony, realia epoki, scenografia; wątek to akcja, przeżycia, problemy i dylematy bohaterów. Aby stworzyć dzieło dobrej jakości należy zadbać o osnowę i wątki, a potem spleść je ze sobą solidnie, a lekko; mocno, lecz finezyjnie. Nie mam tu na myśli równowagi za wszelką cenę, ale właściwy dobór proporcji, w zależności od zamierzonego efek...