Aktorzy to ludzie nam bliscy. Znamy ich twarze, głosy, gesty, są częścią naszego życia, mimo że nigdy ich nie spotkaliśmy, nikt nas sobie nie przedstawił. Tak naprawdę nie ich kochamy, nie z nimi czujemy więź, a z postaciami, które kreują, z bohaterami, w których się wcielają. Podziwiając ich grę aktorską, czując do nich sympatię, jednocześnie odmawiamy im mimowolnie prawa do grania ról samych siebie. A te role nie są na pokaz, są przeznaczone dla rodziny, przyjaciół, sąsiadów, ludzi z którymi aktorzy mają do czynienia poza planem.
Aktor nie musi prywatnie być szlachetny, mądry, postępowy, tolerancyjny i wyrozumiały. Ma prawo być taki jak my wszyscy. Aktor może być serdecznym człowiekiem, ale może być też burakiem, arogantem i zwyczajnym chamem. Może być bohaterski i odważny, ale ma prawo być tchórzem. Dobrze by było, gdyby miał światłe poglądy, ale czasem jest dewotem, radykalnym nacjonalistą, albo nic nierozumiejącym potakiwaczem.
Jednak ciężko jest rozdzielić wizerunek postaci dokonującej heroicznych czynów od wizerunku aktora występującego w kampaniach politycznych, społecznych lub reklamowych. Znana twarz bardzo pomaga w kampaniach, ale mimo że podpisana prawdziwym nazwiskiem, jest wykorzystywana jako wizerunek idealnego, fikcyjnego bohatera.
Ciekawym, choć niewykonalnym w praktyce rozwiązaniem byłoby powrócenie do zwyczajów antycznych, kiedy aktorzy występowali w maskach. Po spektaklu aktor był zwyczajnym obywatelem, swego bohatera zostawiał w teatrze. Niektórym aktorom na pewno by się to spodobało, a i my, zwykli oglądacze telewizji, filmów i spektakli mielibyśmy jasność, gdzie przebiega granica między światem przedstawionym a rzeczywistością.
Aktor nie musi prywatnie być szlachetny, mądry, postępowy, tolerancyjny i wyrozumiały. Ma prawo być taki jak my wszyscy. Aktor może być serdecznym człowiekiem, ale może być też burakiem, arogantem i zwyczajnym chamem. Może być bohaterski i odważny, ale ma prawo być tchórzem. Dobrze by było, gdyby miał światłe poglądy, ale czasem jest dewotem, radykalnym nacjonalistą, albo nic nierozumiejącym potakiwaczem.
Jednak ciężko jest rozdzielić wizerunek postaci dokonującej heroicznych czynów od wizerunku aktora występującego w kampaniach politycznych, społecznych lub reklamowych. Znana twarz bardzo pomaga w kampaniach, ale mimo że podpisana prawdziwym nazwiskiem, jest wykorzystywana jako wizerunek idealnego, fikcyjnego bohatera.
Ciekawym, choć niewykonalnym w praktyce rozwiązaniem byłoby powrócenie do zwyczajów antycznych, kiedy aktorzy występowali w maskach. Po spektaklu aktor był zwyczajnym obywatelem, swego bohatera zostawiał w teatrze. Niektórym aktorom na pewno by się to spodobało, a i my, zwykli oglądacze telewizji, filmów i spektakli mielibyśmy jasność, gdzie przebiega granica między światem przedstawionym a rzeczywistością.