Przejdź do głównej zawartości

Biedaku, weź kredyt!

Nie jestem niestety biegły w zagadnieniach ekonomii, ale chcąc nie chcąc muszę się z roku na rok coraz lepiej orientować w tej nauce o regułach rządzących naszym globalnym domem. Ekonomii powinno się nauczać od początku podstawówki, jeśli nie wcześniej. Dlaczego? Ano dlatego, że jej nieznajomość zaczyna nas powoli wpychać w niewolę, jaką staje się zależność finansowa.

Kredyt to tak naprawdę sprzedaż pieniędzy. Pożyczam 100 złotych od banku, za co muszę zapłacić, powiedzmy, 20 zł, czyli po upływie ustalonego terminu muszę oddać 120 zł bankowi. Kiedyś ten mechanizm działał w obie strony – jeśli pożyczałem pieniądze bankowi, dostawałem odsetki od wpłaconej na lokatę kasy. Teraz nie dość, że od tych procentów trzeba zapłacić podatek, to jeszcze różne sztuczki typu prowizja czy ubezpieczenie lokaty sprawiają, że de facto to ja płacę bankowi za to, że trzymam w nim pieniądze. Sprytne. Wróćmy jednak do kredytu.

Kredyt bankowy nijak biorącemu opłacać się nie może. Mądrzy ludzie i obserwacje uczą, że brać należy tylko, gdy nie ma innego wyjścia (wypadki losowe, zakup mieszkania itp.) lub gdy pożyczona gotówka będzie zarabiać na siebie. Cała gama kredytów konsumpcyjnych to żerowanie na ludzkich marzeniach o życiu w luksusie, na potrzebie zaspokajania pragnień stworzonych przez kampanie reklamowe, na iluzji, że tak łatwo jest poczuć się bogatym…

Grupa kredytodawców, jak wszyscy reklamujący swój towar, dba o zbyt kredytów. Banki reklamują się ochoczo, przeznaczając na ten cel ogromne środki – i tak przecież płacą za to klienci. Chwyty, jakich używa się, by zachęcić do wzięcia kredytu, wzbudzają we mnie sprzeciw i naświetlają pilną potrzebę kształcenia społeczeństwa w zakresie ekonomii i finansów. Wychodzi na pierwszy plan aktor – znany, lubiany, zamożny – który dostaje za występ w reklamie sumy, których przeciętny kredytobiorca nie zarobi przez całe życie, i nawet powieka mu nie drgnie (w końcu w takich reklamach grają najlepsi aktorzy), gdy mówi: „Chcesz zrobić remont? Chcesz jechać na wymarzone wakacje? Weź kredyt!”, choć wie, że dzięki tej chałturze sam już nigdy nie będzie musiał być takim kredytobiorcą. Jeden z reklamujących przestrzega: „Nie pożyczaj od rodziny/znajomych, bo mogą cię wykorzystywać i grać na twoim poczuciu winy”, nawołując tym samym do rozpadu i tak słabnących więzi społecznych na rzecz zacieśnienia związku z instytucją, której trzeba oddawać przez długie lata znacznie więcej niż się pożyczyło.

Kredyty są dla ludzi, podobnie jak seks, wódka, kościół czy występy w teleturniejach. Ważne, by wiedzieć, co kiedy i jak używać, żeby mieć przyjemność i nie przedawkować lub nie wpaść w kłopoty. Tu widzę rolę Państwa – obok kampanii reklamowej „Weź kredyt!” powinna się pojawić kampania informacyjna „Kredyt – krótka instrukcja obsługi, czyli jak nie dać bankowi ściągnąć sobie ostatnich majtek przez głowę”.

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwa zupa czyli jak uniknąć razów męża

Kilkanaście lat temu ruszyła kampania społeczna przeciwko przemocy wobec kobiet. Sztandarem tej kampanii był plakat przedstawiający kobietę pobitą – z siniakami i zadrapaniami – opatrzony podpisem: „Bo zupa była za słona”. Zestawienie poruszające, wywołujące u każdego w miarę wrażliwego odbiorcy poczucie absurdu i sprzeciwu wobec takiego (czytaj: przedmiotowego i okrutnego) traktowania drugiego człowieka. Jaki skutek odniosła ta kampania? To pytanie do socjologów, jednak na pewno udało się zwrócić uwagę szerszego grona obywateli na to wstydliwe zagadnienie. Przedtem mówiono, że kobieta powinna dźwigać swój krzyż, że związek małżeński jest święty, a żona jest przeznaczona mężowi, który jest „panem domu”. Jeszcze głupsze w mojej skromnej opinii jest porzekadło, że mężczyzna jest głową domu, a kobieta ma być szyją (co rozumiem tak, że kobieta może co najwyżej sprytnie manipulować mężem i forsować swoje potrzeby/pomysły niepostrzeżenie, by mąż myślał, że to on decyduje), co od razu wykluc...

Czas na nowy afisz

Staram się nie pisać wprost o polityce, ale dziś to zrobię. Mówi się: zainteresuj się polityką, zanim polityka zainteresuje się tobą. No i przyszedł dla polskich wyborców czas, że polityka się nimi zainteresowała w takim stopniu, że polityką zainteresować się musieli. O prawdziwości tego twierdzenia niech świadczy frekwencja w wyborach – do tej pory niespecjalnie zajmujących – samorządowych. Nie sam wynik jest tu znamienny, a właśnie frekwencja.   Okazało się, że nie jest z nami tak źle, jak to mówili panowie naukowcy, analitycy, dziennikarze, publicyści i inni spece. Tak zwany przeciętny wyborca, niezależnie od poglądów, jest w stanie władzy wybaczyć wiele, jeśli władza niewybaczalne sprawy zrekompensuje. A przynajmniej jeśli wiarygodnie coś obieca, a potem dotrzyma (co rzadkie), a przynajmniej stworzy pozory dotrzymania. Jeśli jednak władza obiecuje nieudolnie, dotrzymuje rzadko, a zamiast pozorów prezentuje chucpę i arogancję, ludzi traktuje jak niezbyt rozgarnięte dzieci – no,...

Osnowa i wątek

Dwa układy nitek, z których powstaje tkanina. Nitki muszą być dobrej jakości, muszą też pasować do siebie i być umiejętnie zespolone. Jeśli któryś z tych warunków nie będzie spełniony, tkanina będzie słaba, niskiej jakości, albo po prostu nie do użytku. To dlatego tanie ubrania często po dwóch-trzech praniach nadają się tylko do wytarcia kurzu z półki, bo gdy je założymy, menel pod sklepem częstuje nas bułką. Terminy „wątek” i „osnowa” w przenośnym znaczeniu mogą również odnosić się do literatury, filmu i innych dziedzin twórczości artystycznej (i nie tylko). W kinie i literaturze jest to szczególnie ładna analogia – osnowa fabuły to tło, świat przedstawiony, realia epoki, scenografia; wątek to akcja, przeżycia, problemy i dylematy bohaterów. Aby stworzyć dzieło dobrej jakości należy zadbać o osnowę i wątki, a potem spleść je ze sobą solidnie, a lekko; mocno, lecz finezyjnie. Nie mam tu na myśli równowagi za wszelką cenę, ale właściwy dobór proporcji, w zależności od zamierzonego efek...