Przejdź do głównej zawartości

Pamięć złotej rybki albo szał na kortach

Podobno złote rybki mogą pamiętać swoje obserwacje i doświadczenia tylko przez trzy sekundy. Prawda to czy nie, „pamięć złotej rybki” stała się powiedzeniem używanym przy określaniu kogoś, kto szybko zapomina, lub udaje, że zapomina o czymś. Słyszałem jeszcze powiedzonko, że ktoś ma „kurzą pamięć”. Ciekawe właściwości wykazuje za to pamięć ludzka, która, podobna pamięci złotej rybki, charakteryzuje się jeszcze selektywnością, często bardzo złośliwą.

Ludzie potrafią szybko zapominać dobre uczynki innych, złe pamiętając latami, a nawet stuleciami. Przy okazji igrzysk olimpijskich widać wyraźnie, jak krótko żyje sportowy sukces w świadomości mediów, oficjeli i wielu kibiców.

Agnieszka Radwańska to jedna z bardzo niewielu zawodniczek (czy szerzej zawodników płci obojga), która znalazła się w czołówce światowego tenisa i od dłuższego czasu utrzymuje się w niej. Jednak obecnie rankingi tenisowe słabo oddają prawdziwe osiągnięcia. Agnieszka R. wygrała do tej pory 10 turniejów, z czego z tych najważniejszych – żadnego, po raz pierwszy dochodząc do finału w tegorocznym Wimbledonie. Z Sereną Williams (43 turnieje wygrane, w tym kilkanaście wielkoszlemowych) porównywać ciężko, o Steffi Graf (107 turniejów) czy Martinie Navratilovej (167 turniejów) nawet nie wspominając. Fakt, starsza z sióstr Radwańskich osiągnęła wiele, podziwiam ją i cenię za to, ale do miana tenisistki wszech czasów jej daleko. Tymczasem świat sportu i mediów, przejawiając pamięć złotej rybki, wyniósł ją pod niebiosa, honorując zaszczytem, który powinien być dany naprawdę zasłużonemu olimpijczykowi. Radwańska w igrzyskach olimpijskich startowała dwukrotnie, kończąc swe starty w pierwszej lub drugiej rundzie. Iluż sportowców z obecnej reprezentacji olimpijskiej może pochwalić się pokaźnym zbiorem medali ze wszystkich kruszców, iluż zanotowało nieporównywalnie lepsze wyniki, iluż wreszcie powinno dostąpić zaszczytu niesienia chorągwi? Nie chcę wymieniać nazwisk, bo na pewno kogoś bym pominął – niech każdy zważy uczciwie zasługi mistrzów olimpijskich, świata, Europy, zdobywających medale i bijących rekordy. Tymczasem zaszczyt przypadł młodej, relatywnie mało utytułowanej zawodniczce, tylko dzięki jej niedawnemu dojściu do finału w jednym z ważnych turniejów. Podejrzewam, że gdyby nie finał Wimbledonu, nikomu chorąża Radwańska nawet by do głowy nie przyszła.

Smutno mi patrzeć, jak świat pędzi coraz szybciej. Jak szybko przeterminowują się zasługi, jak szybko sławy i autorytety odchodzą w niepamięć. Wreszcie, jak wartość sukcesu i Mistrzostwa przez duże M raptownie spada, ustępując pola aktualności, przebłyskom i efekciarstwu.

Za to kolanka Pani Agnieszki były przecudnej urody, co odnotowała większość naszych mediów.

Popularne posty z tego bloga

Osnowa i wątek

Dwa układy nitek, z których powstaje tkanina. Nitki muszą być dobrej jakości, muszą też pasować do siebie i być umiejętnie zespolone. Jeśli któryś z tych warunków nie będzie spełniony, tkanina będzie słaba, niskiej jakości, albo po prostu nie do użytku. To dlatego tanie ubrania często po dwóch-trzech praniach nadają się tylko do wytarcia kurzu z półki, bo gdy je założymy, menel pod sklepem częstuje nas bułką. Terminy „wątek” i „osnowa” w przenośnym znaczeniu mogą również odnosić się do literatury, filmu i innych dziedzin twórczości artystycznej (i nie tylko). W kinie i literaturze jest to szczególnie ładna analogia – osnowa fabuły to tło, świat przedstawiony, realia epoki, scenografia; wątek to akcja, przeżycia, problemy i dylematy bohaterów. Aby stworzyć dzieło dobrej jakości należy zadbać o osnowę i wątki, a potem spleść je ze sobą solidnie, a lekko; mocno, lecz finezyjnie. Nie mam tu na myśli równowagi za wszelką cenę, ale właściwy dobór proporcji, w zależności od zamierzonego efek

Nauczyciele

No cóż, nie można ich wkładać do jednego worka. Moich nauczycieli z podstawówki w większości dobrze wspominam. Umieli przekazać wiedzę, choć robili to w sposób staroświecki, niejako rozpędem. Później, w liceum, czasy zaczęły się zmieniać, świat gnał do przodu, a szkoła nie nadążała. Może dlatego większość nauczycieli z mojej szkoły średniej wspominam nie najlepiej. Pędzili z programem, nie tłumaczyli, a zadawali, żonglowali podręcznikami i bez przerwy straszyli, zrzucając na uczniów całą odpowiedzialność za wynik nauczania. Efekt był taki, że każdy robił co mógł, aby ten wynik na papierze wyglądał zadowalająco. Co tam kogo zadowalało, to zupełnie inna sprawa. Języki – polski jakoś sobie trwał, obce, to szkoły językowe, do których uczęszczało wielu uczniów. Szkoła nie była miejscem, gdzie można się było nauczyć języka obcego – wynikało to nawet z przewidzianych w planie godzin bodaj 4 lub 5 godzin tygodniowo na dwa języki obce. Historia – po łebkach, przesadne rozwodzenie się nad

(Pół)analfabeci są wśród nas albo zdewaluowany magister

Matura sprzed kilkudziesięciu lat ma większą wartość niż obecny tytuł magistra. To smutne w swej istocie przekonanie wezbrało we mnie po długim czasie obserwacji posiadaczy obu wymienionych wyżej dyplomów. Jednym z wyznaczników mojego założenia jest obserwowany sposób pisania, czy szerzej, wyrażania myśli. To, jak człowiek pisze, pokazuje sposób myślenia, konstruowania sądów, a także umiejętność rozumienia i nazywania rzeczywistości. Jest jeszcze myślenie abstrakcyjne, ale wydaje mi się, że to już wyższa matematyka. Spotykam na swej drodze ludzi starszych ode mnie o dwadzieścia i więcej lat, z różnym wykształceniem – wielu ze średnim. Te osoby są zwykle oczytane, zorientowane w kulturze i sztuce XX wieku, a komunikując się pisemnie wyrażają się spójnie i w dobrym, a co najmniej przyzwoitym stylu. Jeszcze matura, którą ja zdałem jakieś półtorej dekady temu, wymagała od abiturienta napisania spójnego tekstu na 5-10 stron papieru podaniowego (był to arkusz A3 w kratkę, złożony na pół daw