Kto by nie chciał być piękny. Każdy by chciał! Tylko co to znaczy „piękny”? Definicja słownikowa pozostawia ogromny margines do interpretacji: „odznaczający się pięknem kształtów, barw, dźwięków itp.; mający dużą wartość moralną; mający najlepsze cechy swojego gatunku, rodzaju itp. lub będący doskonałym w jakiejś dziedzinie”. Samo „piękno” to „zespół cech, który sprawia, że coś się podoba; wysoka wartość moralna”. Tyle Słownik Języka Polskiego.
Potocznie również ciężko określić, co jest piękne, a co nie. Bardzo dobrze, piękno niejedno ma wyobrażenie, wszędzie piękna doszukać się można. Kłopot pojawia się, gdy ktoś zabiera się za narzucanie kanonów piękna grupie. Jak dwa razy dwa – cztery, pojawią się antagonizmy, kompleksy, rywalizacja i niepotrzebny stres. Tym bardziej, gdy kanony za bardzo odbiegają od rzeczywistości.
Gust i poczucie estetyki zmienia się przez wieki. Co innego podobało się starożytnym, co innego neandertalczykom, a jeszcze coś odmiennego człowiekowi dziewiętnastowiecznemu. Postrzeganie tego, co piękne zmienia się również wraz z wiekiem. Inne rzeczy, zjawiska, osoby podobają się nastolatkom, inne niemowlakom, a jeszcze inne emerytom. Takie różnice można zaznaczać stosując wiele kryteriów – miejsce zamieszkania, pochodzenie, wykształcenie, status społeczny, inteligencja i tak dalej i tak bez końca. Nie znajdziemy zapewne dwóch osób z jednakowym zestawem upodobań i o jednakowym postrzeganiu świata. Kobieta ubóstwiana przez męża nie musi podobać się teściowej, aktor/aktorka-bożyszcze nastolatków może wywoływać irytację i niechęć czterdziestolatków. Szeroko rzecz ujmując, każdy znajdzie (i powinien znajdować) kogoś/coś, co uwielbia, co go kręci, jak i coś, czego nie lubi, co mu się nie podoba. Od czegóż jednak są media?
Media kreują ostatnio urodę doskonałą – gładkie, młode, szczupłe aktorki, modelki, żadnych zmarszczek i przebarwień, rysy regularne, bez najmniejszych odchyleń od ideału. Tylko czy to naprawdę jest piękno? Niektórzy powiedzą: „Tak!” i mają do tego pełne prawo. A ilu jest takich, którzy tylko myślą, że tak myślą, bo im to wmówiono?
Katarzyna Piekarska wystąpiła ostatnio przeciwko kłamliwie pięknym wizerunkom modelek w reklamach. Zastanawiam się, czy regulacje prawne, to dobry pomysł. Może lepiej byłoby uświadamiać odbiorcom ten fałsz, zamiast go zakazywać? Pokazać jak działają programy do obróbki fotografii, porównywać zdjęcia przed retuszem i po „tuningu”, a także otwierać zmysły i umysły (widzę tu wielką misję rodziców i szkoły, a więc edukacji) na różnorodność, na bezlik wariantów piękna, na jego (piękna) niejednoznaczność i nieokreśloność. Marilyn Monroe z pieprzyka uczyniła swój znak firmowy – dziś już u progu kariery grafik zlikwidowałby znamię, wygładzając twarz i wysmuklając sylwetkę.
Nieważne, jak wspaniale „podrasowana” będzie nasza podobizna na zdjęciu (a grafika komputerowa wysoko stanęła, wysoko!) – prędzej czy później nadejdzie moment, gdy będziemy musieli spojrzeć na własną gębę w lustrze. Bez Fotoszopa!
Potocznie również ciężko określić, co jest piękne, a co nie. Bardzo dobrze, piękno niejedno ma wyobrażenie, wszędzie piękna doszukać się można. Kłopot pojawia się, gdy ktoś zabiera się za narzucanie kanonów piękna grupie. Jak dwa razy dwa – cztery, pojawią się antagonizmy, kompleksy, rywalizacja i niepotrzebny stres. Tym bardziej, gdy kanony za bardzo odbiegają od rzeczywistości.
Gust i poczucie estetyki zmienia się przez wieki. Co innego podobało się starożytnym, co innego neandertalczykom, a jeszcze coś odmiennego człowiekowi dziewiętnastowiecznemu. Postrzeganie tego, co piękne zmienia się również wraz z wiekiem. Inne rzeczy, zjawiska, osoby podobają się nastolatkom, inne niemowlakom, a jeszcze inne emerytom. Takie różnice można zaznaczać stosując wiele kryteriów – miejsce zamieszkania, pochodzenie, wykształcenie, status społeczny, inteligencja i tak dalej i tak bez końca. Nie znajdziemy zapewne dwóch osób z jednakowym zestawem upodobań i o jednakowym postrzeganiu świata. Kobieta ubóstwiana przez męża nie musi podobać się teściowej, aktor/aktorka-bożyszcze nastolatków może wywoływać irytację i niechęć czterdziestolatków. Szeroko rzecz ujmując, każdy znajdzie (i powinien znajdować) kogoś/coś, co uwielbia, co go kręci, jak i coś, czego nie lubi, co mu się nie podoba. Od czegóż jednak są media?
Media kreują ostatnio urodę doskonałą – gładkie, młode, szczupłe aktorki, modelki, żadnych zmarszczek i przebarwień, rysy regularne, bez najmniejszych odchyleń od ideału. Tylko czy to naprawdę jest piękno? Niektórzy powiedzą: „Tak!” i mają do tego pełne prawo. A ilu jest takich, którzy tylko myślą, że tak myślą, bo im to wmówiono?
Katarzyna Piekarska wystąpiła ostatnio przeciwko kłamliwie pięknym wizerunkom modelek w reklamach. Zastanawiam się, czy regulacje prawne, to dobry pomysł. Może lepiej byłoby uświadamiać odbiorcom ten fałsz, zamiast go zakazywać? Pokazać jak działają programy do obróbki fotografii, porównywać zdjęcia przed retuszem i po „tuningu”, a także otwierać zmysły i umysły (widzę tu wielką misję rodziców i szkoły, a więc edukacji) na różnorodność, na bezlik wariantów piękna, na jego (piękna) niejednoznaczność i nieokreśloność. Marilyn Monroe z pieprzyka uczyniła swój znak firmowy – dziś już u progu kariery grafik zlikwidowałby znamię, wygładzając twarz i wysmuklając sylwetkę.
Nieważne, jak wspaniale „podrasowana” będzie nasza podobizna na zdjęciu (a grafika komputerowa wysoko stanęła, wysoko!) – prędzej czy później nadejdzie moment, gdy będziemy musieli spojrzeć na własną gębę w lustrze. Bez Fotoszopa!