Nowy rok zaskoczył mnie urodzajem interesujących filmów. Kilka już widziałem, następne wybieram się obejrzeć. Oto co ciekawego zobaczyłem ostatnio na srebrnym ekranie:
Film groźny i przytłaczający, choć z happy endem (jeśli w ogóle można w takiej sytuacji mówić o happy endzie). Świetnie zagrane role głównych bohaterów – małżeństwa Sochów – przez Roberta Więckiewicza i Kingę Preis. Spotkałem się z opiniami, że reżyserka przesadziła z seksem na ekranie. Hm… Przywykliśmy postrzegać wojnę, jako czas bez słońca, radości z codziennością ograniczoną do wspólnych kolacji, oczekiwania z niepokojem i śpiewania pieśni patriotycznych. Tymczasem przez te pięć lat z okładem trzeba było jeść, pić, rozmnażać się, kształcić i cieszyć życiem, mimo niesprzyjających warunków. Holland pokazała (bardzo udanie moim zdaniem) zwykłe życie, pełne wojennej makabry, ale niepozbawione uciech dnia powszedniego.
Film polecany osobom posiadającym, bądź chcącym posiadać potomstwo. Genialna kreacja Tildy Swinton, akcja trzymająca w napięciu do samego końca i oszczędna, przez co bardziej wymowna narracja, to niewątpliwe atuty tego filmu. Nie jest to film lekki, może wywołać wyrzuty sumienia, głęboką refleksję nad własnym życiem, dzieciństwem i rodzicielstwem, wielu może przerazić. Mnie przeraził. Najgorsze, że nie do końca wiadomo, skąd się wzięło nieszczęście. Niedopowiedzenia w trakcie budowania fabuły (film pełen jest retrospekcji dążących do wyjaśnienia, co sprawiło, że bohaterka jest tam, gdzie jest i jest taka, jaka jest) są aż nadto wymowne.
Kolejny świetny film produkcji polskiej. Ubóstwo roku poprzedniego szybko rekompensuje nam dwa tysiące dwunasty. Znów wspaniała gra aktorów pierwszego planu – Marcina Dorocińskiego i Agaty Kuleszy. Małżeństwo z Pokoju 107, czyli Jacek Braciak i Kinga Preis, tym razem nie dostali za wiele do grania. Uwagę moją zwróciła kwestia godności kobiety. Film wypełniony jest gwałtem i przemocą, pokazaną w sposób właściwy Smarzowskiemu – przerażający swą zwyczajnością, łatwością. Gdy grany przez Braciaka Władek jest załamany i z obrzydzeniem patrzy na zgwałconą właśnie żonę (w jego mniemaniu zepsutą, niewartą szacunku) Tadeusz (Dorociński) uświadamia mu, że to ona została skrzywdzona, wymaga wsparcia, opieki i miłości. Że kobieta to nie maszynka do rodzenia dzieci i bycia wierną mężowi, a gwałt powinien okrywać hańbą TYLKO gwałciciela. Ta prawda do dziś do wielu – i mężczyzn, i kobiet – zdaje się nie docierać.
Były trzy ciężkie filmy, pora na nieco rozrywki. Wbrew tytułowi przemoc fizyczna ograniczona jest do minimum i użyta tylko do zawiązania akcji. Dalej jest już tylko walka na słowa i emocje. Polański postanowił chyba wesprzeć odradzający się ostatnio w bólach Teatr Telewizji i w swoim ostatnim filmie sam się w teatr zabawił. Do zabawy zaprosił znakomite aktorki: Jodie Foster i Kate Winslet, a także znakomitych aktorów: Chrostpha Waltza i Johna C. Reilleya. Dwie pary małżeńskie mają załagodzić konflikt swoich synów, którzy pobili się podczas zabawy w parku. Szybko okazuje się, że przy ukrytych pretensjach, żalach, niespełnieniu, niedomówieniach i trudnościach dnia codziennego, z którymi dorośli nie radzą sobie najlepiej, to państwu Longstreetom i państwu Cowanom przydałby się mediator – zarówno w sporze między małżeństwami, jak i każdej parze z osobna. Brawurowa gra aktorów śmieszy, ale jednocześnie z tyłu głowy dobija się gogolowskie pytanie: „Z czego się śmiejecie? Z siebie samych się śmiejecie!”.
Na koniec rozczarowanie – Z daleka widok jest piękny. To film nakręcony przez Annę i Wilhelma Sasnalów. Faktycznie, z daleka film wydawał się obiecujący. Recenzja w „Przekroju” zachęcała. Podobno gdy artyści zajmą się innymi niż wyuczone (lub dotychczas z sukcesem uprawiane) dziedzinami sztuki, wniosą świeżość, nowe spojrzenie na świat i na sztukę. W tym przypadku to nie zadziałało. Albo ja nie dorosłem do nowatorskiej (nie mylić z nowotarską) twórczości „Anki i Wilhelma Sasnal” (tak w napisach początkowych), albo ktoś tu próbuje wypromować marną etiudę filmową za pomocą nazwiska znanego malarza (rysownika). Cóż, niech widzowie osądzą.
W ciemności – reż. Agnieszka Holland
Film groźny i przytłaczający, choć z happy endem (jeśli w ogóle można w takiej sytuacji mówić o happy endzie). Świetnie zagrane role głównych bohaterów – małżeństwa Sochów – przez Roberta Więckiewicza i Kingę Preis. Spotkałem się z opiniami, że reżyserka przesadziła z seksem na ekranie. Hm… Przywykliśmy postrzegać wojnę, jako czas bez słońca, radości z codziennością ograniczoną do wspólnych kolacji, oczekiwania z niepokojem i śpiewania pieśni patriotycznych. Tymczasem przez te pięć lat z okładem trzeba było jeść, pić, rozmnażać się, kształcić i cieszyć życiem, mimo niesprzyjających warunków. Holland pokazała (bardzo udanie moim zdaniem) zwykłe życie, pełne wojennej makabry, ale niepozbawione uciech dnia powszedniego.
Musimy porozmawiać o Kevinie – reż. Lynne Ramsay
Film polecany osobom posiadającym, bądź chcącym posiadać potomstwo. Genialna kreacja Tildy Swinton, akcja trzymająca w napięciu do samego końca i oszczędna, przez co bardziej wymowna narracja, to niewątpliwe atuty tego filmu. Nie jest to film lekki, może wywołać wyrzuty sumienia, głęboką refleksję nad własnym życiem, dzieciństwem i rodzicielstwem, wielu może przerazić. Mnie przeraził. Najgorsze, że nie do końca wiadomo, skąd się wzięło nieszczęście. Niedopowiedzenia w trakcie budowania fabuły (film pełen jest retrospekcji dążących do wyjaśnienia, co sprawiło, że bohaterka jest tam, gdzie jest i jest taka, jaka jest) są aż nadto wymowne.
Róża – reż. Wojtek Smarzowski
Kolejny świetny film produkcji polskiej. Ubóstwo roku poprzedniego szybko rekompensuje nam dwa tysiące dwunasty. Znów wspaniała gra aktorów pierwszego planu – Marcina Dorocińskiego i Agaty Kuleszy. Małżeństwo z Pokoju 107, czyli Jacek Braciak i Kinga Preis, tym razem nie dostali za wiele do grania. Uwagę moją zwróciła kwestia godności kobiety. Film wypełniony jest gwałtem i przemocą, pokazaną w sposób właściwy Smarzowskiemu – przerażający swą zwyczajnością, łatwością. Gdy grany przez Braciaka Władek jest załamany i z obrzydzeniem patrzy na zgwałconą właśnie żonę (w jego mniemaniu zepsutą, niewartą szacunku) Tadeusz (Dorociński) uświadamia mu, że to ona została skrzywdzona, wymaga wsparcia, opieki i miłości. Że kobieta to nie maszynka do rodzenia dzieci i bycia wierną mężowi, a gwałt powinien okrywać hańbą TYLKO gwałciciela. Ta prawda do dziś do wielu – i mężczyzn, i kobiet – zdaje się nie docierać.
Rzeź – reż. Roman Polański
Były trzy ciężkie filmy, pora na nieco rozrywki. Wbrew tytułowi przemoc fizyczna ograniczona jest do minimum i użyta tylko do zawiązania akcji. Dalej jest już tylko walka na słowa i emocje. Polański postanowił chyba wesprzeć odradzający się ostatnio w bólach Teatr Telewizji i w swoim ostatnim filmie sam się w teatr zabawił. Do zabawy zaprosił znakomite aktorki: Jodie Foster i Kate Winslet, a także znakomitych aktorów: Chrostpha Waltza i Johna C. Reilleya. Dwie pary małżeńskie mają załagodzić konflikt swoich synów, którzy pobili się podczas zabawy w parku. Szybko okazuje się, że przy ukrytych pretensjach, żalach, niespełnieniu, niedomówieniach i trudnościach dnia codziennego, z którymi dorośli nie radzą sobie najlepiej, to państwu Longstreetom i państwu Cowanom przydałby się mediator – zarówno w sporze między małżeństwami, jak i każdej parze z osobna. Brawurowa gra aktorów śmieszy, ale jednocześnie z tyłu głowy dobija się gogolowskie pytanie: „Z czego się śmiejecie? Z siebie samych się śmiejecie!”.
Na koniec rozczarowanie – Z daleka widok jest piękny. To film nakręcony przez Annę i Wilhelma Sasnalów. Faktycznie, z daleka film wydawał się obiecujący. Recenzja w „Przekroju” zachęcała. Podobno gdy artyści zajmą się innymi niż wyuczone (lub dotychczas z sukcesem uprawiane) dziedzinami sztuki, wniosą świeżość, nowe spojrzenie na świat i na sztukę. W tym przypadku to nie zadziałało. Albo ja nie dorosłem do nowatorskiej (nie mylić z nowotarską) twórczości „Anki i Wilhelma Sasnal” (tak w napisach początkowych), albo ktoś tu próbuje wypromować marną etiudę filmową za pomocą nazwiska znanego malarza (rysownika). Cóż, niech widzowie osądzą.