Przejdź do głównej zawartości

Rozmyślania pasażera

Poranek. Jak zwykle w dzień powszedni, stoję na przystanku, czekając na autobus, który zabierze mnie do pracy. Mam szczęście. Mój przystanek jest blisko pętli, więc prawie zawsze mam miejsce siedzące, ba, mogę sobie nawet wybrać, gdzie chcę siedzieć. Najbardziej lubię miejsca tyłem do kierunku jazdy przy przegubie i bokiem do kierunku jazdy na końcu w ikarusach. W nowych pojazdach preferuję miejsca na podwyższeniu – te niższe są przeznaczone dla starszych i mniej sprawnych; poza tym nie lubię dokonywać przeglądu dziur na tyłkach pasażerów i obrywać po głowie torebkami pasażerek.

Gdy dojeżdżam do węzła przesiadkowego, gdzie wymienia się skład pasażerski autobusu, zaczynają się niesamowite roszady. Normalne, że jeśli siedzący wstają, by wyjść, to stojący siadają, by jechać dalej. Jeśli starcza miejsc, wsiadający zajmują je w miarę możliwości. Jednak to nie wszystko – siedzący niewysiadający przesiadają się na zwolnione miejsca o wyższej randze w hierarchii. Przodem do kierunku jazdy lepiej niż tyłem, przy oknie lepiej niż przy drzwiach, samemu na podwójnym lepiej niż we dwójkę. Są też pasażerowie, którzy wbrew dążeniu do ułatwienia sobie i innym życia, a w imię upodobań nie ruszą się z upatrzonego miejsca – inni niech się przeciskają, potrącają i opóźniają odjazd autobusu.




Miejsca stojące to też hierarchia. Najlepsze są przy drzwiach i w ich bezpośrednim sąsiedztwie. Potem na przegubie, a następnie tuż przy wąskich przejściach między siedzeniami. Skutkiem tego tłok przy drzwiach i swoboda granicząca z luzem w głębi pojazdu.

Pasażerowie z pozoru są antypatyczni – nie patrzą na siebie, burczą, mruczą „przepraszam” (to ci bardziej kulturalni), rozpychają się zajmując półtora siedzenia (ach ci młodzi chłopcy hojnie obdarzeni przez naturę, którzy muszą siedzieć z udami rozłożonymi pod kątem co najmniej prostym) i wysiadają stosując metodę atakującego barana. Jednak to nie antypatia, nie niechęć do bliźnich – wręcz przeciwnie – to potrzeba dotyku! W Anglii widziałem kiedyś sytuację, gdy pan ustępował pani miejsca: wstał, odsunął się, z daleka zaproponował robiąc miejsce, by przeszła. Ona podeszła, usiadła, podziękowała z uśmiechem „Dziękuję, jak to miło z Pana strony!”. Że uprzejmie? A gdzie kontakt fizyczny? Gdzie otarcie ramieniem o łopatkę, kolanem o kolano, przytrzymanie za łokieć bądź potarmoszenie za rękaw? Ci zamknięci w sobie Anglicy prędzej powiedzą coś miłego, niż pozwolą się dotknąć, choćby palcem do pleców! A u nas? Szorstka przyjaźń, poczucie wspólnoty i jedność w niedoli – wszyscy zostaliśmy wyrwani brutalnie ze snu i jedziemy, niedospani, często bez śniadania, do szkoły, pracy, przychodni czy pośredniaka.

Kontakt fizyczny mamy opanowany. Teraz zaczynamy uczyć się sympatycznego wyrazu twarzy, uprzejmych odzywek i myślenia o innych. Jeżdżąc i rozmyślając widzę postęp.

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwa zupa czyli jak uniknąć razów męża

Kilkanaście lat temu ruszyła kampania społeczna przeciwko przemocy wobec kobiet. Sztandarem tej kampanii był plakat przedstawiający kobietę pobitą – z siniakami i zadrapaniami – opatrzony podpisem: „Bo zupa była za słona”. Zestawienie poruszające, wywołujące u każdego w miarę wrażliwego odbiorcy poczucie absurdu i sprzeciwu wobec takiego (czytaj: przedmiotowego i okrutnego) traktowania drugiego człowieka. Jaki skutek odniosła ta kampania? To pytanie do socjologów, jednak na pewno udało się zwrócić uwagę szerszego grona obywateli na to wstydliwe zagadnienie. Przedtem mówiono, że kobieta powinna dźwigać swój krzyż, że związek małżeński jest święty, a żona jest przeznaczona mężowi, który jest „panem domu”. Jeszcze głupsze w mojej skromnej opinii jest porzekadło, że mężczyzna jest głową domu, a kobieta ma być szyją (co rozumiem tak, że kobieta może co najwyżej sprytnie manipulować mężem i forsować swoje potrzeby/pomysły niepostrzeżenie, by mąż myślał, że to on decyduje), co od razu wykluc...

Czas na nowy afisz

Staram się nie pisać wprost o polityce, ale dziś to zrobię. Mówi się: zainteresuj się polityką, zanim polityka zainteresuje się tobą. No i przyszedł dla polskich wyborców czas, że polityka się nimi zainteresowała w takim stopniu, że polityką zainteresować się musieli. O prawdziwości tego twierdzenia niech świadczy frekwencja w wyborach – do tej pory niespecjalnie zajmujących – samorządowych. Nie sam wynik jest tu znamienny, a właśnie frekwencja.   Okazało się, że nie jest z nami tak źle, jak to mówili panowie naukowcy, analitycy, dziennikarze, publicyści i inni spece. Tak zwany przeciętny wyborca, niezależnie od poglądów, jest w stanie władzy wybaczyć wiele, jeśli władza niewybaczalne sprawy zrekompensuje. A przynajmniej jeśli wiarygodnie coś obieca, a potem dotrzyma (co rzadkie), a przynajmniej stworzy pozory dotrzymania. Jeśli jednak władza obiecuje nieudolnie, dotrzymuje rzadko, a zamiast pozorów prezentuje chucpę i arogancję, ludzi traktuje jak niezbyt rozgarnięte dzieci – no,...

Osnowa i wątek

Dwa układy nitek, z których powstaje tkanina. Nitki muszą być dobrej jakości, muszą też pasować do siebie i być umiejętnie zespolone. Jeśli któryś z tych warunków nie będzie spełniony, tkanina będzie słaba, niskiej jakości, albo po prostu nie do użytku. To dlatego tanie ubrania często po dwóch-trzech praniach nadają się tylko do wytarcia kurzu z półki, bo gdy je założymy, menel pod sklepem częstuje nas bułką. Terminy „wątek” i „osnowa” w przenośnym znaczeniu mogą również odnosić się do literatury, filmu i innych dziedzin twórczości artystycznej (i nie tylko). W kinie i literaturze jest to szczególnie ładna analogia – osnowa fabuły to tło, świat przedstawiony, realia epoki, scenografia; wątek to akcja, przeżycia, problemy i dylematy bohaterów. Aby stworzyć dzieło dobrej jakości należy zadbać o osnowę i wątki, a potem spleść je ze sobą solidnie, a lekko; mocno, lecz finezyjnie. Nie mam tu na myśli równowagi za wszelką cenę, ale właściwy dobór proporcji, w zależności od zamierzonego efek...