Przejdź do głównej zawartości

O dostępie do informacji

Kiedyś pozornie było trudniej. Trzeba było polegać na pamięci własnej lub nauczyciela, na encyklopediach, słownikach, leksykonach, nie zawsze łatwo dostępnych. Wyszukanie jakiejś informacji lub zgłębienie danego zagadnienia wymagało wizyty w bibliotece albo rozmowy z kimś mądrzejszym, również wspierającym się literaturą fachową. Jestem wystarczająco stary, by pamiętać te trudy – docieranie do informacji było wtedy ważną umiejętnością i wymagało już na wstępie pewnego zasobu wiedzy. Potem zaczynało się "perpetuum mobile" – poprzez jedną wiadomość docierało się do następnej, później do kolejnej, aż w pewnym momencie człowiekowi włączało się krytyczne myślenie, dostrzeganie błędów, niejasności, próby innego spojrzenia na temat i proponowanie własnych rozwiązań. Tego uczyła także szkoła – oczywiście nie zawsze, nie wszędzie i nie każdego.

Teraz pozornie jest łatwiej. Pojawiła się i błyskawicznie rozwinęła genialna maszyna: komputer osobisty. Komputery połączone ze sobą tworzą Internet, który daje nieograniczone możliwości dostępu do informacji. Teraz zdobycie lub pogłębienie wiedzy na jakikolwiek temat wymaga wpisania hasła w wyszukiwarce. Jak za dotknięciem różdżki czarnoksięskiej: klikasz i wiesz. Niestety, to tylko pozór. Umiejętność docierania do informacji wydaje się zbędna – po co uczyć się posługiwania słownikiem, encyklopedią, katalogiem bibliotecznym, gdy „wujek Gugl”, jak Pytia lub inna wyrocznia, znajdzie na wszystko odpowiedź. Tu pojawia się problem weryfikacji. Tak samo łatwo znaleźć informację, jak ją zamieścić, a przy takiej liczbie użytkowników i przesyłanych megabajtów kontrola jest mało skuteczna, o ile w ogóle możliwa. W dodatku szkoła praktycznie nie uczy posługiwania się Internetem w tym zakresie, nie dość wyraźnie pokazuje granicę między źródłem wiarygodnym i niewiarygodnym, nie wyrabia nawyku krytycznego myślenia.

Więc kiedy było łatwiej? Lepiej mozolnie przekopywać się przez opasłe tomy i tracić godziny na sprawdzenie drobnego szczegółu? A może kliknąć i w ułamku sekundy mieć gotowe rozwiązanie, bez gwarancji rzetelności, za to z dużym ryzykiem błędu? A może trzeba połączyć obie metody?

Odpowiedź jest zawstydzająco prosta i od wieków aktualna: trudno jest manipulować kimś, kto myśli krytycznie i jest zdolny do refleksji...

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwa zupa czyli jak uniknąć razów męża

Kilkanaście lat temu ruszyła kampania społeczna przeciwko przemocy wobec kobiet. Sztandarem tej kampanii był plakat przedstawiający kobietę pobitą – z siniakami i zadrapaniami – opatrzony podpisem: „Bo zupa była za słona”. Zestawienie poruszające, wywołujące u każdego w miarę wrażliwego odbiorcy poczucie absurdu i sprzeciwu wobec takiego (czytaj: przedmiotowego i okrutnego) traktowania drugiego człowieka. Jaki skutek odniosła ta kampania? To pytanie do socjologów, jednak na pewno udało się zwrócić uwagę szerszego grona obywateli na to wstydliwe zagadnienie. Przedtem mówiono, że kobieta powinna dźwigać swój krzyż, że związek małżeński jest święty, a żona jest przeznaczona mężowi, który jest „panem domu”. Jeszcze głupsze w mojej skromnej opinii jest porzekadło, że mężczyzna jest głową domu, a kobieta ma być szyją (co rozumiem tak, że kobieta może co najwyżej sprytnie manipulować mężem i forsować swoje potrzeby/pomysły niepostrzeżenie, by mąż myślał, że to on decyduje), co od razu wykluc...

Czas na nowy afisz

Staram się nie pisać wprost o polityce, ale dziś to zrobię. Mówi się: zainteresuj się polityką, zanim polityka zainteresuje się tobą. No i przyszedł dla polskich wyborców czas, że polityka się nimi zainteresowała w takim stopniu, że polityką zainteresować się musieli. O prawdziwości tego twierdzenia niech świadczy frekwencja w wyborach – do tej pory niespecjalnie zajmujących – samorządowych. Nie sam wynik jest tu znamienny, a właśnie frekwencja.   Okazało się, że nie jest z nami tak źle, jak to mówili panowie naukowcy, analitycy, dziennikarze, publicyści i inni spece. Tak zwany przeciętny wyborca, niezależnie od poglądów, jest w stanie władzy wybaczyć wiele, jeśli władza niewybaczalne sprawy zrekompensuje. A przynajmniej jeśli wiarygodnie coś obieca, a potem dotrzyma (co rzadkie), a przynajmniej stworzy pozory dotrzymania. Jeśli jednak władza obiecuje nieudolnie, dotrzymuje rzadko, a zamiast pozorów prezentuje chucpę i arogancję, ludzi traktuje jak niezbyt rozgarnięte dzieci – no,...

Osnowa i wątek

Dwa układy nitek, z których powstaje tkanina. Nitki muszą być dobrej jakości, muszą też pasować do siebie i być umiejętnie zespolone. Jeśli któryś z tych warunków nie będzie spełniony, tkanina będzie słaba, niskiej jakości, albo po prostu nie do użytku. To dlatego tanie ubrania często po dwóch-trzech praniach nadają się tylko do wytarcia kurzu z półki, bo gdy je założymy, menel pod sklepem częstuje nas bułką. Terminy „wątek” i „osnowa” w przenośnym znaczeniu mogą również odnosić się do literatury, filmu i innych dziedzin twórczości artystycznej (i nie tylko). W kinie i literaturze jest to szczególnie ładna analogia – osnowa fabuły to tło, świat przedstawiony, realia epoki, scenografia; wątek to akcja, przeżycia, problemy i dylematy bohaterów. Aby stworzyć dzieło dobrej jakości należy zadbać o osnowę i wątki, a potem spleść je ze sobą solidnie, a lekko; mocno, lecz finezyjnie. Nie mam tu na myśli równowagi za wszelką cenę, ale właściwy dobór proporcji, w zależności od zamierzonego efek...