Przejdź do głównej zawartości

Źródło zła jest jedno, a imię jego…

Los zagnał mnie niedawno z wizytą do miasta w którym jest „cool”. Poza imprezą, na którą byłem zaproszony, najbardziej spodobały mi się trolejbusy – coraz rzadziej występujący (niestety) środek transportu. No więc jadę sobie zachwycony, rad z niecodziennej rozrywki, słuchając mimo woli rozmawiających ze sobą pasażerów. Nagle słyszę zdanie: „Ci ludzie to powariowali, ciągną z całej Polski do Warszawy, jakby nie było lepszych miejsc w kraju – ale to wszystko wina komunizmu!”. Innym razem w TV słyszę, że w Polsce mamy gospodarkę, kulturę i co tam jeszcze, na bardzo niskim poziomie, a wszystko z powodu komunizmu. Komunizm jako zmarnowane lata w dziejach Polski – jesteśmy niemili bo komunizm, nieufni bo komunizm, okradamy państwo i siebie nawzajem bo komunizm, podejrzewam, że nawet lato było deszczowe bo komunizm. Niech nikogo tu nie zmyli „wina Tuska” – Tusk też rządzi dlatego, że komunizm.

Jestem pod dużym wrażeniem mitu, który na moich oczach staje się prawdą. Od powtarzania, odmieniania przez wszystkie przypadki i przywoływania przy każdej okazji, komunizm staje się wytrychem – terminem służącym do tłumaczenia porażek, niedociągnięć oraz wszystkiego co złe, kiepskie bądź nie dość dobre.

Po pierwsze, w Polsce nigdy nie było komunizmu – taki ustrój to solidnie zbudowane, ściśle kontrolowane państwo totalitarne. W Polsce był (i jest) po prostu burdel o zabarwieniu socjalistycznym, czego pięknie dowiódł Ludwik Stomma. Po drugie, PRL to długa, niejednorodna epoka w historii polskiej państwowości i oprócz zła, którego nigdy nie brakowało, było trochę rzeczy dobrych. Polecam artykuł Krzysztofa Pilawskiego PRL to też była Polska. Gdybym próbował tworzyć argumenty do powyższych stwierdzeń, byłoby to wyłącznie nieudolne powtórzenie słów zawartych między innymi w tych artykułach; niech zatem za mnie mówią mądrzejsi.

Sprawa oceny PRL to tylko jedna strona problemu, do tego, w moim odczuciu ta, mniej ważna. Teza, jakoby cała mizeria i bylejakość pochodziła z PRL, stawia pod znakiem zapytania całą naszą historię przed 1944 rokiem. Według tej tezy nie było feudalizmu, złotej wolności szlacheckiej, rozbiorów, Polski międzywojennej, a jeśli nawet były, to zostało po nich samo dobre. Wszystko co złe, to komunizm. To pokazuje smutną prawdę – skoro da się wmówić ludziom takie rewelacje, to da się im wmówić wszystko. Proste rozwiązania są wygodne, dają poczucie siły i mądrości, wrażenie posiadania wielkiej wiedzy i umiejętności błyskotliwego rozumowania. Niestety, im człowiek więcej wie, tym mniejszą ma pewność swojej racji, z tym mniejszą kategorycznością wydaje sądy o ludziach i faktach. Świat nie jest jednoznaczny i nawet białe nie zawsze jest białe, a czarne – nie zawsze czarne.

PS A może nie jest tak źle? – mimo propagandy wielu ankietowanych w różnych sondażach np.: nie wie ile dni trwało Powstanie (wiadomo które), ocenia pozytywnie stan wojenny 1981 r., nienajgorzej wspomina czasy „słusznie minione” i nie głosuje gremialnie na „Prawdziwych Polaków”.

Popularne posty z tego bloga

Osnowa i wątek

Dwa układy nitek, z których powstaje tkanina. Nitki muszą być dobrej jakości, muszą też pasować do siebie i być umiejętnie zespolone. Jeśli któryś z tych warunków nie będzie spełniony, tkanina będzie słaba, niskiej jakości, albo po prostu nie do użytku. To dlatego tanie ubrania często po dwóch-trzech praniach nadają się tylko do wytarcia kurzu z półki, bo gdy je założymy, menel pod sklepem częstuje nas bułką. Terminy „wątek” i „osnowa” w przenośnym znaczeniu mogą również odnosić się do literatury, filmu i innych dziedzin twórczości artystycznej (i nie tylko). W kinie i literaturze jest to szczególnie ładna analogia – osnowa fabuły to tło, świat przedstawiony, realia epoki, scenografia; wątek to akcja, przeżycia, problemy i dylematy bohaterów. Aby stworzyć dzieło dobrej jakości należy zadbać o osnowę i wątki, a potem spleść je ze sobą solidnie, a lekko; mocno, lecz finezyjnie. Nie mam tu na myśli równowagi za wszelką cenę, ale właściwy dobór proporcji, w zależności od zamierzonego efek

Nauczyciele

No cóż, nie można ich wkładać do jednego worka. Moich nauczycieli z podstawówki w większości dobrze wspominam. Umieli przekazać wiedzę, choć robili to w sposób staroświecki, niejako rozpędem. Później, w liceum, czasy zaczęły się zmieniać, świat gnał do przodu, a szkoła nie nadążała. Może dlatego większość nauczycieli z mojej szkoły średniej wspominam nie najlepiej. Pędzili z programem, nie tłumaczyli, a zadawali, żonglowali podręcznikami i bez przerwy straszyli, zrzucając na uczniów całą odpowiedzialność za wynik nauczania. Efekt był taki, że każdy robił co mógł, aby ten wynik na papierze wyglądał zadowalająco. Co tam kogo zadowalało, to zupełnie inna sprawa. Języki – polski jakoś sobie trwał, obce, to szkoły językowe, do których uczęszczało wielu uczniów. Szkoła nie była miejscem, gdzie można się było nauczyć języka obcego – wynikało to nawet z przewidzianych w planie godzin bodaj 4 lub 5 godzin tygodniowo na dwa języki obce. Historia – po łebkach, przesadne rozwodzenie się nad

(Pół)analfabeci są wśród nas albo zdewaluowany magister

Matura sprzed kilkudziesięciu lat ma większą wartość niż obecny tytuł magistra. To smutne w swej istocie przekonanie wezbrało we mnie po długim czasie obserwacji posiadaczy obu wymienionych wyżej dyplomów. Jednym z wyznaczników mojego założenia jest obserwowany sposób pisania, czy szerzej, wyrażania myśli. To, jak człowiek pisze, pokazuje sposób myślenia, konstruowania sądów, a także umiejętność rozumienia i nazywania rzeczywistości. Jest jeszcze myślenie abstrakcyjne, ale wydaje mi się, że to już wyższa matematyka. Spotykam na swej drodze ludzi starszych ode mnie o dwadzieścia i więcej lat, z różnym wykształceniem – wielu ze średnim. Te osoby są zwykle oczytane, zorientowane w kulturze i sztuce XX wieku, a komunikując się pisemnie wyrażają się spójnie i w dobrym, a co najmniej przyzwoitym stylu. Jeszcze matura, którą ja zdałem jakieś półtorej dekady temu, wymagała od abiturienta napisania spójnego tekstu na 5-10 stron papieru podaniowego (był to arkusz A3 w kratkę, złożony na pół daw