Przejdź do głównej zawartości

Nie święci krany naprawiają!

Parę lat temu, na fali emigracji zarobkowej, w związku z odpływem wykwalifikowanych pracowników budowlanych, w towarzystwie krążył dowcip o Jasiu, który szukał pracy. Oferowane stanowiska były zbyt dobrze opłacane, a Jasio chciał zarabiać mniej, niewiele powyżej średniej krajowej (absurd na potrzeby puenty). Okazało się, że aby zarabiać poniżej 2000 zł miesięcznie, Jasio musiałby mieć skończone studia. Dowcip mało śmieszny, szczególnie dla tych po studiach.

Odpływ wykwalifikowanych robotników sprawił, że pozostali fachowcy nie cierpieli na brak pracy, ba, mogli przebierać w zleceniach i dyktować ceny. Hydraulik czy elektryk za samo wejście do mieszkania i spojrzenie „fachowym okiem” na usterkę żądał stówy. Takie nastawienie pozostało niektórym do dziś.

Miałem to nieszczęście, że zepsuł mi się kran. Wezwałem więc hydraulika, który miał wybawić mnie z opresji. No przecież ja, humanista, „dwie lewe ręce”, nie poradzę sobie z takim wyzwaniem! Tak myślałem do czasu, gdy Pan Majster, mówiąc delikatnie, zlekceważył i mnie, i fakt, że się ze mną umawiał. Miotając przekleństwa – pokrzyżował nieco moje plany i zostawił mnie z nienaprawionym kranem – wpadłem na szalony pomysł: a może by tak spróbować samemu? Udałem się do sklepu, zakupiłem potrzebny sprzęt (miły Pan Sprzedawca wspomógł poradą) i w trudzie i znoju nowicjusza naprawy dokonałem. Może nie tak lekko i fachowo, może zajęło mi to więcej czasu niż „majstrowi”, ale za to zdobyłem doświadczenie, zyskałem więcej wiary w siebie, no i zaoszczędziłem niemałe zapewne honorarium.

Praca umysłowa nie była i nie jest przesadnie doceniana przez pracodawców, opłacana jest kiepsko lub wcale – tu mam na myśli wszelkie działania twórcze, czynione wyłącznie z zamiłowania, bo często żyć trzeba z czegoś innego. Tymczasem branża usługowa (a przynajmniej niektóre jej gałęzie) bezlitośnie wykorzystuje fakt, że każdy czasem musi założyć żyrandol, wymienić uszczelkę, czy naprawić cieknący kran. Dlatego apeluję do wszelkiej maści „humanistów”: nie święci garnki lepią! Walczmy z wyzyskiem „magików”, którzy robią łaskę i każą słono płacić za swoje usługi, nie zawsze najwyższej jakości. Gdzie się da, w miarę możliwości, talentu i ochoty, radźmy sobie sami!

PS Oczywiście wszystkich solidnych i uczciwych fachowców serdecznie pozdrawiam i zapewniam, że ICH ten tekst nie dotyczy.

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwa zupa czyli jak uniknąć razów męża

Kilkanaście lat temu ruszyła kampania społeczna przeciwko przemocy wobec kobiet. Sztandarem tej kampanii był plakat przedstawiający kobietę pobitą – z siniakami i zadrapaniami – opatrzony podpisem: „Bo zupa była za słona”. Zestawienie poruszające, wywołujące u każdego w miarę wrażliwego odbiorcy poczucie absurdu i sprzeciwu wobec takiego (czytaj: przedmiotowego i okrutnego) traktowania drugiego człowieka. Jaki skutek odniosła ta kampania? To pytanie do socjologów, jednak na pewno udało się zwrócić uwagę szerszego grona obywateli na to wstydliwe zagadnienie. Przedtem mówiono, że kobieta powinna dźwigać swój krzyż, że związek małżeński jest święty, a żona jest przeznaczona mężowi, który jest „panem domu”. Jeszcze głupsze w mojej skromnej opinii jest porzekadło, że mężczyzna jest głową domu, a kobieta ma być szyją (co rozumiem tak, że kobieta może co najwyżej sprytnie manipulować mężem i forsować swoje potrzeby/pomysły niepostrzeżenie, by mąż myślał, że to on decyduje), co od razu wykluc...

Czas na nowy afisz

Staram się nie pisać wprost o polityce, ale dziś to zrobię. Mówi się: zainteresuj się polityką, zanim polityka zainteresuje się tobą. No i przyszedł dla polskich wyborców czas, że polityka się nimi zainteresowała w takim stopniu, że polityką zainteresować się musieli. O prawdziwości tego twierdzenia niech świadczy frekwencja w wyborach – do tej pory niespecjalnie zajmujących – samorządowych. Nie sam wynik jest tu znamienny, a właśnie frekwencja.   Okazało się, że nie jest z nami tak źle, jak to mówili panowie naukowcy, analitycy, dziennikarze, publicyści i inni spece. Tak zwany przeciętny wyborca, niezależnie od poglądów, jest w stanie władzy wybaczyć wiele, jeśli władza niewybaczalne sprawy zrekompensuje. A przynajmniej jeśli wiarygodnie coś obieca, a potem dotrzyma (co rzadkie), a przynajmniej stworzy pozory dotrzymania. Jeśli jednak władza obiecuje nieudolnie, dotrzymuje rzadko, a zamiast pozorów prezentuje chucpę i arogancję, ludzi traktuje jak niezbyt rozgarnięte dzieci – no,...

Osnowa i wątek

Dwa układy nitek, z których powstaje tkanina. Nitki muszą być dobrej jakości, muszą też pasować do siebie i być umiejętnie zespolone. Jeśli któryś z tych warunków nie będzie spełniony, tkanina będzie słaba, niskiej jakości, albo po prostu nie do użytku. To dlatego tanie ubrania często po dwóch-trzech praniach nadają się tylko do wytarcia kurzu z półki, bo gdy je założymy, menel pod sklepem częstuje nas bułką. Terminy „wątek” i „osnowa” w przenośnym znaczeniu mogą również odnosić się do literatury, filmu i innych dziedzin twórczości artystycznej (i nie tylko). W kinie i literaturze jest to szczególnie ładna analogia – osnowa fabuły to tło, świat przedstawiony, realia epoki, scenografia; wątek to akcja, przeżycia, problemy i dylematy bohaterów. Aby stworzyć dzieło dobrej jakości należy zadbać o osnowę i wątki, a potem spleść je ze sobą solidnie, a lekko; mocno, lecz finezyjnie. Nie mam tu na myśli równowagi za wszelką cenę, ale właściwy dobór proporcji, w zależności od zamierzonego efek...