Przejdź do głównej zawartości

Kolorowanki dla dzieci, nie dla filmów!

Kilkanaście lat temu przez polską kinematografię przetoczyła się moda na kolorowanie czarno-białych filmów. Czy było to zachłyśnięcie się możliwościami współczesnej techniki, czy może przekonanie, że kolorowy film to postęp – nie wiem. Wiem, że kolor w filmie to postęp technologiczny, ale w sensie estetycznym nie wyparł i nie wyprze całkowicie z ekranów filmów czarno-białych. Obecnie są to dwa równoległe sposoby kręcenia filmów; każdy ma swoje wady i zalety. Obie techniki służą do osiągnięcia nieco innych celów, zastosowanie jednej lub drugiej zależy od wizji reżysera.

A tymczasem producenci, liczący zapewne na ponowne przyciągnięcie widzów przed ekrany oraz, być może, na zainteresowanie młodszej publiczności, pokolorowali kilka świetnych filmów, czym – w mojej opinii – zbezcześcili te dzieła. Nie mogę patrzeć na Samych swoich, ani na Jak rozpętałem drugą wojnę światową – zwyczajnie nie daję rady wysiedzieć przed telewizorem przy powtórkach. Chętnie obejrzałbym te filmy, bo są z gatunku „nie do znudzenia”, ale sztuczność kolorów i zniweczona praca filmowców odpowiedzialnych za obraz zwyczajnie mnie odstręcza. Niestety, bardzo rzadko, jeśli w ogóle, można spotkać wersję oryginalną. Nie przychodzą mi do głowy inne filmy potraktowane w ten sposób, ale chyba jeszcze było ich kilka.

Wielkie szczęście, że pomysł się nie przyjął, a pierwszy hurraoptymizm został zahamowany. „Kolorowacze” zostawili w spokoju Pancernych, Stawkę i wiele wspaniałych czarno-białych pereł rodzimej sztuki filmowej, za co jestem im niezmiernie wdzięczny.

Kolorowanki zostawmy przedszkolakom.

Popularne posty z tego bloga

Osnowa i wątek

Dwa układy nitek, z których powstaje tkanina. Nitki muszą być dobrej jakości, muszą też pasować do siebie i być umiejętnie zespolone. Jeśli któryś z tych warunków nie będzie spełniony, tkanina będzie słaba, niskiej jakości, albo po prostu nie do użytku. To dlatego tanie ubrania często po dwóch-trzech praniach nadają się tylko do wytarcia kurzu z półki, bo gdy je założymy, menel pod sklepem częstuje nas bułką. Terminy „wątek” i „osnowa” w przenośnym znaczeniu mogą również odnosić się do literatury, filmu i innych dziedzin twórczości artystycznej (i nie tylko). W kinie i literaturze jest to szczególnie ładna analogia – osnowa fabuły to tło, świat przedstawiony, realia epoki, scenografia; wątek to akcja, przeżycia, problemy i dylematy bohaterów. Aby stworzyć dzieło dobrej jakości należy zadbać o osnowę i wątki, a potem spleść je ze sobą solidnie, a lekko; mocno, lecz finezyjnie. Nie mam tu na myśli równowagi za wszelką cenę, ale właściwy dobór proporcji, w zależności od zamierzonego efek

Nauczyciele

No cóż, nie można ich wkładać do jednego worka. Moich nauczycieli z podstawówki w większości dobrze wspominam. Umieli przekazać wiedzę, choć robili to w sposób staroświecki, niejako rozpędem. Później, w liceum, czasy zaczęły się zmieniać, świat gnał do przodu, a szkoła nie nadążała. Może dlatego większość nauczycieli z mojej szkoły średniej wspominam nie najlepiej. Pędzili z programem, nie tłumaczyli, a zadawali, żonglowali podręcznikami i bez przerwy straszyli, zrzucając na uczniów całą odpowiedzialność za wynik nauczania. Efekt był taki, że każdy robił co mógł, aby ten wynik na papierze wyglądał zadowalająco. Co tam kogo zadowalało, to zupełnie inna sprawa. Języki – polski jakoś sobie trwał, obce, to szkoły językowe, do których uczęszczało wielu uczniów. Szkoła nie była miejscem, gdzie można się było nauczyć języka obcego – wynikało to nawet z przewidzianych w planie godzin bodaj 4 lub 5 godzin tygodniowo na dwa języki obce. Historia – po łebkach, przesadne rozwodzenie się nad

(Pół)analfabeci są wśród nas albo zdewaluowany magister

Matura sprzed kilkudziesięciu lat ma większą wartość niż obecny tytuł magistra. To smutne w swej istocie przekonanie wezbrało we mnie po długim czasie obserwacji posiadaczy obu wymienionych wyżej dyplomów. Jednym z wyznaczników mojego założenia jest obserwowany sposób pisania, czy szerzej, wyrażania myśli. To, jak człowiek pisze, pokazuje sposób myślenia, konstruowania sądów, a także umiejętność rozumienia i nazywania rzeczywistości. Jest jeszcze myślenie abstrakcyjne, ale wydaje mi się, że to już wyższa matematyka. Spotykam na swej drodze ludzi starszych ode mnie o dwadzieścia i więcej lat, z różnym wykształceniem – wielu ze średnim. Te osoby są zwykle oczytane, zorientowane w kulturze i sztuce XX wieku, a komunikując się pisemnie wyrażają się spójnie i w dobrym, a co najmniej przyzwoitym stylu. Jeszcze matura, którą ja zdałem jakieś półtorej dekady temu, wymagała od abiturienta napisania spójnego tekstu na 5-10 stron papieru podaniowego (był to arkusz A3 w kratkę, złożony na pół daw