Przejdź do głównej zawartości

Dopalacze – wróg publiczny nr 1, czyli zabawa w hollywoodzki film katastroficzny

Z niedowierzaniem obserwuję najnowszą krucjatę medialną. Bij, kto w Boga wierzy!!! Tym razem za cel obrano legalnie sprzedawane środki psychoaktywne, zwane popularnie „dopalaczami". Przez kilka dni dowiedziałem się z telewizji, że nie ma nic gorszego, obrzydliwszego i bardziej niebezpiecznego, niż dopalacze. Nagle jak muchy zaczęli mrzeć ludzie zażywający to paskudztwo. Media ochoczo donosiły o każdym przypadku zatrucia, choćby najlżej powiązanym z tą zarazą XXI wieku. Sondowani na ulicach młodzi ludzie jak jeden mąż deklarowali, że bardzo się cieszą z faktu kontroli w sklepach z dopalaczami i zamykania niektórych z nich (na razie tylko sklepów, na młodych ludzi przyjdzie jeszcze czas).

Krucjata z każdym dniem przybiera na sile. Ukuto już termin „handlarze śmiercią", premier i ministrowie mają zacięte, acz szlachetne miny na konferencjach prasowych, mówią o bezwzględnej walce i skutecznych działaniach. Donald T. zwołuje nadzwyczajne posiedzenie w Belwederze, jakby nam groził co najmniej atak rakietowy cywilizacji z innej planety, albo powódź zalewająca krzyż na Giewoncie.

Zastanawiam się, czy to kolejny temat zastępczy? Dlaczego pojawił się akurat teraz? Przecież dopalacze funkcjonują na polskim rynku już dość długo. Gdy sieć sklepów zaczynała swą działalność, zrobiono jej krótką darmową reklamę, po czym sprawa ucichła na wiele miesięcy. Teraz wraca. Dowiadujemy się, że alkohol, nikotyna, heroina i LSD to pikuś (Pan Pikuś!) w porównaniu z dopalaczami. Znaleźli się już nawróceni „dopalaczomani", skruszeni sprzedawcy i niezłomni pogromcy. Władze histerycznie kontrolują sklepy, za pretekst biorąc przepisy przeciwpożarowe, sanitarne i BHP.

Nieliczne głosy rozsądku znalazłem w „Dużym Formacie". Główna myśl reportażu jest taka, że niczego nie nauczyła nas (w Polsce i na świecie) amerykańska prohibicja z początku XX wieku. Dalej myślimy, że zakaz, szykany i zwykłe nękanie odniosą zamierzony skutek. Zamiast zakazywać trzeba zorganizować rzetelną edukację, w której moralizowanie należy zastąpić szczerością. Wszystko jest dla ludzi - alkohol, papierosy, dopalacze, „twarde" i „miękkie" narkotyki. Zakazywanie zwiększa pokusę. Rozhisteryzowani przeciwnicy dopalaczy nie chcą zauważyć, że codziennie dziesiątki, może nawet setki osób zatruwają się alkoholem, część z nich zapija się na śmierć, część powoduje wypadki samochodowe w stanie nietrzeźwości. Nielegalne substancje psychoaktywne są bardzo popularne w klubach i dyskotekach, z ich nabyciem młodzież nie ma większego problemu. Znowu: zakaz posiadania jakiejkolwiek ilości narkotyków nie przyniósł nic poza uznaniem wielu młodych ludzi, którzy chcieli „zaszaleć" i zrobić coś głupiego, za przestępców i zaśmiecenie im kartoteki wpisem „karany".

Jedna z osób występujących w reportażu w „DF" podaje przykład: siedzimy w kawiarni i zamawiamy kawę, mimo, że półki wypełnione są butelkami z alkoholem. Dopuśćmy do sprzedaży wszystko i nauczmy ludzi wybierać to, co dla nich dobre.

PS Przyszła mi do głowy pewna teoria: a może narkomania, alkoholizm i inne patologie, to reakcja natury na przeludnienie? Słabsze (głupsze) jednostki skazane są na zagładę, by silniejsze (mądrzejsze) mogły przetrwać? Temat-rzeka!

Popularne posty z tego bloga

Osnowa i wątek

Dwa układy nitek, z których powstaje tkanina. Nitki muszą być dobrej jakości, muszą też pasować do siebie i być umiejętnie zespolone. Jeśli któryś z tych warunków nie będzie spełniony, tkanina będzie słaba, niskiej jakości, albo po prostu nie do użytku. To dlatego tanie ubrania często po dwóch-trzech praniach nadają się tylko do wytarcia kurzu z półki, bo gdy je założymy, menel pod sklepem częstuje nas bułką. Terminy „wątek” i „osnowa” w przenośnym znaczeniu mogą również odnosić się do literatury, filmu i innych dziedzin twórczości artystycznej (i nie tylko). W kinie i literaturze jest to szczególnie ładna analogia – osnowa fabuły to tło, świat przedstawiony, realia epoki, scenografia; wątek to akcja, przeżycia, problemy i dylematy bohaterów. Aby stworzyć dzieło dobrej jakości należy zadbać o osnowę i wątki, a potem spleść je ze sobą solidnie, a lekko; mocno, lecz finezyjnie. Nie mam tu na myśli równowagi za wszelką cenę, ale właściwy dobór proporcji, w zależności od zamierzonego efek

Nauczyciele

No cóż, nie można ich wkładać do jednego worka. Moich nauczycieli z podstawówki w większości dobrze wspominam. Umieli przekazać wiedzę, choć robili to w sposób staroświecki, niejako rozpędem. Później, w liceum, czasy zaczęły się zmieniać, świat gnał do przodu, a szkoła nie nadążała. Może dlatego większość nauczycieli z mojej szkoły średniej wspominam nie najlepiej. Pędzili z programem, nie tłumaczyli, a zadawali, żonglowali podręcznikami i bez przerwy straszyli, zrzucając na uczniów całą odpowiedzialność za wynik nauczania. Efekt był taki, że każdy robił co mógł, aby ten wynik na papierze wyglądał zadowalająco. Co tam kogo zadowalało, to zupełnie inna sprawa. Języki – polski jakoś sobie trwał, obce, to szkoły językowe, do których uczęszczało wielu uczniów. Szkoła nie była miejscem, gdzie można się było nauczyć języka obcego – wynikało to nawet z przewidzianych w planie godzin bodaj 4 lub 5 godzin tygodniowo na dwa języki obce. Historia – po łebkach, przesadne rozwodzenie się nad

(Pół)analfabeci są wśród nas albo zdewaluowany magister

Matura sprzed kilkudziesięciu lat ma większą wartość niż obecny tytuł magistra. To smutne w swej istocie przekonanie wezbrało we mnie po długim czasie obserwacji posiadaczy obu wymienionych wyżej dyplomów. Jednym z wyznaczników mojego założenia jest obserwowany sposób pisania, czy szerzej, wyrażania myśli. To, jak człowiek pisze, pokazuje sposób myślenia, konstruowania sądów, a także umiejętność rozumienia i nazywania rzeczywistości. Jest jeszcze myślenie abstrakcyjne, ale wydaje mi się, że to już wyższa matematyka. Spotykam na swej drodze ludzi starszych ode mnie o dwadzieścia i więcej lat, z różnym wykształceniem – wielu ze średnim. Te osoby są zwykle oczytane, zorientowane w kulturze i sztuce XX wieku, a komunikując się pisemnie wyrażają się spójnie i w dobrym, a co najmniej przyzwoitym stylu. Jeszcze matura, którą ja zdałem jakieś półtorej dekady temu, wymagała od abiturienta napisania spójnego tekstu na 5-10 stron papieru podaniowego (był to arkusz A3 w kratkę, złożony na pół daw