Polacy są masochistami. Nie twierdzę, że wszyscy, ale na pewno wielu. Większość ludzi mediów masochizm ten rozpowszechnia z wytrwałością godną lepszej sprawy. Nie wynoszę się ponad tę przypadłość - i mnie się ona zdarza. Oglądając zawody sportowe często kibicuję słabszym i przegrywającym. Pewnie mam to wbite do głowy razem z „polskością".
Niestety, ten nasz masochizm rozwija się w sposób niekontrolowany. Media nie potrafią się cieszyć NICZYM. Dosłownie NICZYM. Za to uwielbiają rozpamiętywać porażki, nieprzyjazne nam zachowania, gesty, obelgi i wszystko, co niezgodne z polskim postrzeganiem świata. O niezdrowym podnieceniu co roku w sierpniu nie będę wspominał, bo jest to wrzód nie do wyleczenia - trzeba z nim żyć i leczyć objawowo. Bardziej zastanawia mnie nastawienie kibiców sportowych.
W sporcie generalnie chodzi o to, żeby wygrać. Chwała, uwielbienie fanów i spore pieniądze przypadają zwycięzcy, czasem jeszcze medalistom i zdobywcom tzw. „miejsc punktowanych". Generalnie czołówce. W Polsce czcimy piłkarzy nożnych, choć zarówno reprezentacja narodowa, jak i kluby od kilku dekad nic na arenie międzynarodowej nie zwojowały. Piłkarze ręczni i siatkarze są nudni - co chwila jakieś mistrzostwo (to świata, to Europy), częściej wygrywają, niż przegrywają. Tak samo lekkoatleci. Mimo skromnych (delikatnie mówiąc) pieniędzy przeznaczanych w Polsce na lekką atletykę, nie ma imprezy międzynarodowej bez kilku-kilkunastu medali dla naszych sportowców. Mimo to jest to dyscyplina wciąż niedofinansowana, niedoceniana przez kibiców, a radość z wygranej szybko zastępuje szukanie dziury w całym. Cały splendor należny Małachowskiemu za złoty medal diabli wzięli, bo rywal mu nie pogratulował. Anita Włodarczyk od roku nie może się pozbierać, jak rywalka nie pogratulowała jej zwycięstwa w Berlinie. Formuła 1: wysokie miejsca i niezła forma Kubicy są nieważne, bo ostatnio przegrał z rosyjskim kolegą z zespołu.
Ten masochizm przekłada się na inne dziedziny życia. Nasz polityk zajął wysokie stanowisko w Unii Europejskiej. Ależ to stanowisko nie ma realnego znaczenia dla polityki międzynarodowej! Dostałem podwyżkę. Cóż z tego, przecież ten z pokoju obok dostał dużo większą i jeszcze służbowy samochód mu dali, toż to skandal!!!
Wszystkim masochistom przypomnę medal Joanny Wiśniewskiej. Nikt na nią nie stawiał, specjaliści widzieli ją w roli statystki, a ona pokazała, że stać ją na główną rolę. Po latach niepowodzeń i średnich wyników ta zawodniczka doczekała się swojego dnia chwały. Ja osobiście bardzo podziwiam jej niezłomność, wytrwałość w dążeniu do sukcesu, przezwyciężeniu własnych słabości. Wolę taką postawę, niż aroganckiego narcyza Majewskiego, który ma świetne warunki i wielki talent, ale nie umie przegrywać; zdobycie srebrnego medalu traktował jak wielką porażkę i niemal osobistą zniewagę.
Zawsze będzie ktoś lepszy, jak i gorszy od nas. Cieszmy się sukcesami, zamiast ciągle jęczeć, że przecież mogło być lepiej.
Niestety, ten nasz masochizm rozwija się w sposób niekontrolowany. Media nie potrafią się cieszyć NICZYM. Dosłownie NICZYM. Za to uwielbiają rozpamiętywać porażki, nieprzyjazne nam zachowania, gesty, obelgi i wszystko, co niezgodne z polskim postrzeganiem świata. O niezdrowym podnieceniu co roku w sierpniu nie będę wspominał, bo jest to wrzód nie do wyleczenia - trzeba z nim żyć i leczyć objawowo. Bardziej zastanawia mnie nastawienie kibiców sportowych.
W sporcie generalnie chodzi o to, żeby wygrać. Chwała, uwielbienie fanów i spore pieniądze przypadają zwycięzcy, czasem jeszcze medalistom i zdobywcom tzw. „miejsc punktowanych". Generalnie czołówce. W Polsce czcimy piłkarzy nożnych, choć zarówno reprezentacja narodowa, jak i kluby od kilku dekad nic na arenie międzynarodowej nie zwojowały. Piłkarze ręczni i siatkarze są nudni - co chwila jakieś mistrzostwo (to świata, to Europy), częściej wygrywają, niż przegrywają. Tak samo lekkoatleci. Mimo skromnych (delikatnie mówiąc) pieniędzy przeznaczanych w Polsce na lekką atletykę, nie ma imprezy międzynarodowej bez kilku-kilkunastu medali dla naszych sportowców. Mimo to jest to dyscyplina wciąż niedofinansowana, niedoceniana przez kibiców, a radość z wygranej szybko zastępuje szukanie dziury w całym. Cały splendor należny Małachowskiemu za złoty medal diabli wzięli, bo rywal mu nie pogratulował. Anita Włodarczyk od roku nie może się pozbierać, jak rywalka nie pogratulowała jej zwycięstwa w Berlinie. Formuła 1: wysokie miejsca i niezła forma Kubicy są nieważne, bo ostatnio przegrał z rosyjskim kolegą z zespołu.
Ten masochizm przekłada się na inne dziedziny życia. Nasz polityk zajął wysokie stanowisko w Unii Europejskiej. Ależ to stanowisko nie ma realnego znaczenia dla polityki międzynarodowej! Dostałem podwyżkę. Cóż z tego, przecież ten z pokoju obok dostał dużo większą i jeszcze służbowy samochód mu dali, toż to skandal!!!
Wszystkim masochistom przypomnę medal Joanny Wiśniewskiej. Nikt na nią nie stawiał, specjaliści widzieli ją w roli statystki, a ona pokazała, że stać ją na główną rolę. Po latach niepowodzeń i średnich wyników ta zawodniczka doczekała się swojego dnia chwały. Ja osobiście bardzo podziwiam jej niezłomność, wytrwałość w dążeniu do sukcesu, przezwyciężeniu własnych słabości. Wolę taką postawę, niż aroganckiego narcyza Majewskiego, który ma świetne warunki i wielki talent, ale nie umie przegrywać; zdobycie srebrnego medalu traktował jak wielką porażkę i niemal osobistą zniewagę.
Zawsze będzie ktoś lepszy, jak i gorszy od nas. Cieszmy się sukcesami, zamiast ciągle jęczeć, że przecież mogło być lepiej.