Przejdź do głównej zawartości

Ośmiornica i „ciemny lud to kupi”

Nie wiem, jak Szanowni Czytelnicy, ale ja uważam, że dziennikarzy mediów elektronicznych ostatnio zdrowo pogięło. Rozumiem ciekawostkę w Teleexpressie, że istnieją tacy, którzy bawią się we wróżby, kto wygra Mundial. Fajnie, że do wróżb używają papugi (co niezbyt oryginalne) albo ośmiornicy (nowość). Jednak robienie z tego wiadomości dnia i emocjonowanie się „kogo wskazała ośmiornica tym razem", uważam za przejaw skrajnego zidiocenia dziennikarzy, a co za tym idzie - ogłupienia odbiorców. Dodatkowo dywagacje, czy biedne zwierzę powinno życiem przypłacić złą wróżbę i zakończyć swój los na talerzu, ujawnia barbarzyńskie zapędy i żądzę krwi.

Media koniecznie muszą się czymś niezdrowo podniecać, w dodatku podnietą totalną. Gdy jest gorący temat, inne po prostu nie istnieją. Bronek i Jarek wyparli wszystko inne; gdy woda zalała tereny południowe naszego kraju, nagle kandydaci usunęli się w cień, prawie ich nie było. Teraz, po skończonej kampanii nie ma nic innego, tylko piłka. W poniedziałek, najdalej w środę, piłka nożna zejdzie na margines, do wiadomości sportowych, a zastąpi ją... itp itd.

Najpaskudniejsze w tym wszystkim jest narzucanie odbiorcom tematów, problemów, pasji i podniet i równie szybkie ich porzucanie. Dziś wszyscy fascynujemy się piłką nożną, jutro siatkówką, pojutrze zostajemy ekspertami w zakresie lotnictwa, a za dwa tygodnie będziemy zagorzałymi miłośnikami tańca, opery lub motoryzacji. Tak naprawdę interesujemy się tylko tym, co podadzą nam do głów media, by, jak chorągiewka na wietrze, zmienić pasję, poglądy i zainteresowania wraz ze zmianą globalnego trendu.

Ośmiornica wybrała, trener nie wyprał sweterka a znany napastnik nie umył nogi, którą strzelił tysięczną bramkę na podwórkowych mistrzostwach gry w pici polo na małe bramki bez ochraniaczy. Oglądacz siedzi i przeżuwa całą tą breję, nigdy nie zaznawszy smaku wysokiej, wyselekcjonowanej i odpowiednio przyprawionej kultury.

PS Kiedyś na ścianie w szkolnej toalecie ktoś nabazgrał: „człowiek pisze dla zabawy a ch... czyta, bo ciekawy". Parafrazując tę niewątpliwie głęboką mądrość szkolnych grafficiarzy, należy stwierdzić: dziennikarz pisze/nagrywa dla pieniędzy, a „ciemny lud" to przyswaja, klaszcze i wysyła esemesy.

Popularne posty z tego bloga

Osnowa i wątek

Dwa układy nitek, z których powstaje tkanina. Nitki muszą być dobrej jakości, muszą też pasować do siebie i być umiejętnie zespolone. Jeśli któryś z tych warunków nie będzie spełniony, tkanina będzie słaba, niskiej jakości, albo po prostu nie do użytku. To dlatego tanie ubrania często po dwóch-trzech praniach nadają się tylko do wytarcia kurzu z półki, bo gdy je założymy, menel pod sklepem częstuje nas bułką. Terminy „wątek” i „osnowa” w przenośnym znaczeniu mogą również odnosić się do literatury, filmu i innych dziedzin twórczości artystycznej (i nie tylko). W kinie i literaturze jest to szczególnie ładna analogia – osnowa fabuły to tło, świat przedstawiony, realia epoki, scenografia; wątek to akcja, przeżycia, problemy i dylematy bohaterów. Aby stworzyć dzieło dobrej jakości należy zadbać o osnowę i wątki, a potem spleść je ze sobą solidnie, a lekko; mocno, lecz finezyjnie. Nie mam tu na myśli równowagi za wszelką cenę, ale właściwy dobór proporcji, w zależności od zamierzonego efek

Nauczyciele

No cóż, nie można ich wkładać do jednego worka. Moich nauczycieli z podstawówki w większości dobrze wspominam. Umieli przekazać wiedzę, choć robili to w sposób staroświecki, niejako rozpędem. Później, w liceum, czasy zaczęły się zmieniać, świat gnał do przodu, a szkoła nie nadążała. Może dlatego większość nauczycieli z mojej szkoły średniej wspominam nie najlepiej. Pędzili z programem, nie tłumaczyli, a zadawali, żonglowali podręcznikami i bez przerwy straszyli, zrzucając na uczniów całą odpowiedzialność za wynik nauczania. Efekt był taki, że każdy robił co mógł, aby ten wynik na papierze wyglądał zadowalająco. Co tam kogo zadowalało, to zupełnie inna sprawa. Języki – polski jakoś sobie trwał, obce, to szkoły językowe, do których uczęszczało wielu uczniów. Szkoła nie była miejscem, gdzie można się było nauczyć języka obcego – wynikało to nawet z przewidzianych w planie godzin bodaj 4 lub 5 godzin tygodniowo na dwa języki obce. Historia – po łebkach, przesadne rozwodzenie się nad

(Pół)analfabeci są wśród nas albo zdewaluowany magister

Matura sprzed kilkudziesięciu lat ma większą wartość niż obecny tytuł magistra. To smutne w swej istocie przekonanie wezbrało we mnie po długim czasie obserwacji posiadaczy obu wymienionych wyżej dyplomów. Jednym z wyznaczników mojego założenia jest obserwowany sposób pisania, czy szerzej, wyrażania myśli. To, jak człowiek pisze, pokazuje sposób myślenia, konstruowania sądów, a także umiejętność rozumienia i nazywania rzeczywistości. Jest jeszcze myślenie abstrakcyjne, ale wydaje mi się, że to już wyższa matematyka. Spotykam na swej drodze ludzi starszych ode mnie o dwadzieścia i więcej lat, z różnym wykształceniem – wielu ze średnim. Te osoby są zwykle oczytane, zorientowane w kulturze i sztuce XX wieku, a komunikując się pisemnie wyrażają się spójnie i w dobrym, a co najmniej przyzwoitym stylu. Jeszcze matura, którą ja zdałem jakieś półtorej dekady temu, wymagała od abiturienta napisania spójnego tekstu na 5-10 stron papieru podaniowego (był to arkusz A3 w kratkę, złożony na pół daw