Przejdź do głównej zawartości

Służba Polsce

6 maja w „Dużym Formacie" (dodatku do Gazety Wyborczej) ukazał się artykuł - mniejsza o to, czyj - o powojennej organizacji młodzieżowej „Służba Polsce". Organizacji działającej w latach 1948-55, mającej na celu pozyskanie dodatkowych sił do odbudowy zniszczonego wojną kraju oraz wyciągnięcie (głównie, lecz nie wyłącznie) młodzieży wiejskiej z ciasnych wiosek i danie im szansy na wykształcenie.

Autor artykułu nazywa powołanych do SP „niewolnikami" - już sam tytuł sugeruje interpretację (Niewolnicy PRL). Tekst prezentuje wyrwane z kontekstu opowieści prostych ludzi, narzekających głównie na ciężką pracę i marne jedzenie. Krótko mówiąc - obrzydzanie PRL-u po raz kolejny.

Autor, którego nazwiska nie chcę wymieniać, daje popis jednostronności, tendencyjności i antykomunistycznego zacietrzewienia. Popełnia też parę istotnych błędów metodologicznych przy opisywaniu wydarzeń z przeszłości:

Opiera się na jednej (!) pozycji książkowej i kilkunastu wypowiedziach świadków tamtej epoki. Nie jestem o tym przekonany, bo nie czytałem wspomnianej książki, ale wiele wskazuje na to, że wypowiedzi świadków są cytowane za nią. Jeśli tak nie jest, to autor artykułu wyeksponował tylko jeden z punktów widzenia swoich rozmówców.

Próbuje dokonać oceny czasów powojennych za pomocą kryteriów współczesnych. Do czasów głębokiego stalinizmu w kraju zniszczonym przez wojnę przykłada miarkę opiekuńczego państwa Europy Zachodniej lat 90. XX w.

Nie pozostaje bezstronny jako autor reportażu, sam zajmuje stanowisko i angażuje się w sprawę emocjonalnie.

Po wojnie był problem z siłą roboczą - dorośli mężczyźni zginęli na wojnie, kraj został zrujnowany. Trzeba było podjęć szybką odbudowę. SP była jednym ze sposobów na to - może dobrym, może złym, zapewne niedoskonałym. Jednak w tamtym okresie był niewielki wybór. II Rzeczpospolita zostawiła po sobie rzeszę analfabetów, głównie na wsi. Młodzież w SP miała szansę zobaczyć coś więcej, niż własną wioskę, nauczyć się czytać, zdobyć zawód, wykształcenie, niektórzy nawet wyższe. Część z nich dostawała zatrudnienie w tworzonych zakładach pracy, co było szansą na ułożenie sobie dorosłego życia.

Nie wątpię, że praca była ciężka, że jedzenie bywało paskudne a w oddziałach skoszarowanych obowiązywała dyscyplina. Należy jednak pamiętać, że niezależnie od ustroju w naszym pięknym kraju zawsze panował BURDEL, a wśród dowództwa i kadry zarządzającej w każdej organizacji znalazł się jakiś skurwysyn albo dwóch. W ramach edukacji przekazywano również treści ideologiczne, ale skoro państwo było socjalistyczne, w dodatku w najostrzejszej znanej nam wersji, to jakie treści miałyby być wkładane ludziom do głów?

Moraliści z GW potępiają „wykorzystywanie młodzieży" przez SP, pracę w złych warunkach i „tresurę ideologiczną". Wykazują się przy tym ciężką amnezją, zapominając, co z tymi samymi młodymi ludźmi robiła AK, wykorzystując ich do WALKI, DYWERSJI, ZAMACHÓW i NARAŻANIA ŻYCIA. Dowództwo AK doprowadziło do śmierci wielu tysięcy młodych ludzi, wpajając im przy tym bogoojczyźnianą ideologię („Słodko jest umierać za ojczyznę" i temu podobne frazesy). Taka postawa stawia AK w jednej linii z terrorystami muzułmańskimi posyłającymi najczęściej młodych ludzi obwieszonych materiałami wybuchowymi na samobójcze akcje dywersyjne.

Redaktorzy Gazety Wyborczej taki oto przedstawiają nam obraz młodzieży w latach 40. i 50.: z jednej strony szlachetnie rzucane „kamienie na szaniec", bohaterska śmierć za ojczyznę bez ograniczeń wiekowych i wielki patriotyzm, z jakim atakuje się czołgi za pomocą butelki z benzyną, a z drugiej „niewolnicza" Służba Polsce, zmuszanie maleńkich, szesnasto-, osiemnastoletnich dzieci do odbudowy „komunistycznego reżimu" i jedzenia brukwi i słoniny. Zaprawdę, mądre to i sprawiedliwe!

Popularne posty z tego bloga

Osnowa i wątek

Dwa układy nitek, z których powstaje tkanina. Nitki muszą być dobrej jakości, muszą też pasować do siebie i być umiejętnie zespolone. Jeśli któryś z tych warunków nie będzie spełniony, tkanina będzie słaba, niskiej jakości, albo po prostu nie do użytku. To dlatego tanie ubrania często po dwóch-trzech praniach nadają się tylko do wytarcia kurzu z półki, bo gdy je założymy, menel pod sklepem częstuje nas bułką. Terminy „wątek” i „osnowa” w przenośnym znaczeniu mogą również odnosić się do literatury, filmu i innych dziedzin twórczości artystycznej (i nie tylko). W kinie i literaturze jest to szczególnie ładna analogia – osnowa fabuły to tło, świat przedstawiony, realia epoki, scenografia; wątek to akcja, przeżycia, problemy i dylematy bohaterów. Aby stworzyć dzieło dobrej jakości należy zadbać o osnowę i wątki, a potem spleść je ze sobą solidnie, a lekko; mocno, lecz finezyjnie. Nie mam tu na myśli równowagi za wszelką cenę, ale właściwy dobór proporcji, w zależności od zamierzonego efek

Nauczyciele

No cóż, nie można ich wkładać do jednego worka. Moich nauczycieli z podstawówki w większości dobrze wspominam. Umieli przekazać wiedzę, choć robili to w sposób staroświecki, niejako rozpędem. Później, w liceum, czasy zaczęły się zmieniać, świat gnał do przodu, a szkoła nie nadążała. Może dlatego większość nauczycieli z mojej szkoły średniej wspominam nie najlepiej. Pędzili z programem, nie tłumaczyli, a zadawali, żonglowali podręcznikami i bez przerwy straszyli, zrzucając na uczniów całą odpowiedzialność za wynik nauczania. Efekt był taki, że każdy robił co mógł, aby ten wynik na papierze wyglądał zadowalająco. Co tam kogo zadowalało, to zupełnie inna sprawa. Języki – polski jakoś sobie trwał, obce, to szkoły językowe, do których uczęszczało wielu uczniów. Szkoła nie była miejscem, gdzie można się było nauczyć języka obcego – wynikało to nawet z przewidzianych w planie godzin bodaj 4 lub 5 godzin tygodniowo na dwa języki obce. Historia – po łebkach, przesadne rozwodzenie się nad

(Pół)analfabeci są wśród nas albo zdewaluowany magister

Matura sprzed kilkudziesięciu lat ma większą wartość niż obecny tytuł magistra. To smutne w swej istocie przekonanie wezbrało we mnie po długim czasie obserwacji posiadaczy obu wymienionych wyżej dyplomów. Jednym z wyznaczników mojego założenia jest obserwowany sposób pisania, czy szerzej, wyrażania myśli. To, jak człowiek pisze, pokazuje sposób myślenia, konstruowania sądów, a także umiejętność rozumienia i nazywania rzeczywistości. Jest jeszcze myślenie abstrakcyjne, ale wydaje mi się, że to już wyższa matematyka. Spotykam na swej drodze ludzi starszych ode mnie o dwadzieścia i więcej lat, z różnym wykształceniem – wielu ze średnim. Te osoby są zwykle oczytane, zorientowane w kulturze i sztuce XX wieku, a komunikując się pisemnie wyrażają się spójnie i w dobrym, a co najmniej przyzwoitym stylu. Jeszcze matura, którą ja zdałem jakieś półtorej dekady temu, wymagała od abiturienta napisania spójnego tekstu na 5-10 stron papieru podaniowego (był to arkusz A3 w kratkę, złożony na pół daw