Przejdź do głównej zawartości

Paraolimpiada

Jestem typowym „kibicem w kapciach". Może nie do końca typowym, bo sam także staram się krzewić w sobie kulturę fizyczną, ale poza tym mogę godzinami oglądać transmisje, relacje i wiadomości sportowe. Przez dwa tygodnie Igrzysk Olimpijskich każdą wolną chwilę spędzałem śledząc ich przebieg we wszystkich dostępnych mi środkach masowego przekazu. Po ich zakończeniu wróciłem do okazjonalnego kibicowania „naszym" przed telewizorem.

Od wielu lat (w przypadku igrzysk letnich od 1960 r., zimowych od 1976 r.) organizowane są także zawody dla niepełnosprawnych sportowców, zwane Igrzyskami Paraolimpijskimi. Polscy sportowcy niepełnosprawni stanowią poważną siłę na arenie międzynarodowej i wypracowali sobie znacznie wyższą pozycję, niż sportowcy pełnosprawni. Dla porównania: „normalni" reprezentanci zdobyli 20 medali podczas ostatnich dwóch imprez letnich (w Atenach i Pekinie) podczas gdy paraolimpijczycy przywieźli ich aż 84 (sic!) w tym tylko z Pekinu 30. Czyż nie ma się czym chwalić? Gdzież są ci medaliści? Gdzie nagrody, sława, wielkie pieniądze, odznaczenia i obiadki u prezydenta?

Paraolimpijczyków długo a daremnie szukać może „kibic w kapciach". Ja osobiście bardzo chciałbym móc oglądać zmagania niepełnosprawnych sportowców, choćby i skrócone sprawozdania, jeśli nie bezpośrednie transmisje. Zamiast tego obejrzałem „kronikę paraolimpijską", w której wystąpił zagraniczny zawodnik i reprezentantka Polski; oboje powiedzieli w dwóch zdaniach, jak wspaniale jest uprawiać sport mimo przeszkód, jakie stwarza niepełnosprawność.

Wszystko fajnie, ale czemu nie zobaczyłem skrótu z jakichś zawodów, nie usłyszałem, kto wygrał, kto był drugi, gdzie uplasowali się Polacy, czy pobito jakiś rekord? Przecież to podstawowe informacje, którymi żyją wszelkie serwisy sportowe!

Mimo pozorów traktujemy niepełnosprawnych jak gorszych. Stwarzając im możliwości (co chwalebne) marginalizujemy lub przemilczamy fakt, że istnieją, osiągają sukcesy i cieszą się życiem. Boimy się widoku biegacza bez nóg lub narciarki bez rąk. To takie niemedialne: protezy, obijanie się o siebie koszykarzy na wózkach, inaczej niż u „normalnych" ułożone ciało sportowca w czasie biegu/skoku/rzutu. Dajmy im minutę po Wiadomościach, pokażmy, że są i że my ich promujemy, przez co jesteśmy dla nich niesamowicie dobrzy, tolerancyjni i współczujący, po czym przejdźmy do spraw poważnych.

Dawniej niepełnosprawni byli eliminowani (starożytna Sparta) lub z braku wiedzy medycznej wiedli żywot przykry, pełen cierpienia i upokorzeń. Później byli izolowani w domach lub szpitalach. Od dłuższego już czasu walczą o prawo do normalnego życia. Wygrywają kolejne bitwy, jednak do ostatecznego zwycięstwa droga daleka. Bariery fizyczne zlikwidować łatwiej za pomocą podjazdów, filmów z napisami, alfabetu Braille'a itp. Trudniej zlikwidować bariery w głowach „zdrowego" społeczeństwa. Z tymi mentalnymi barierami - strachem, obrzydzeniem, litością - przyjdzie walczyć jeszcze długo.

Bardzo chciałbym obejrzeć następne Igrzyska Paraolimpijskie (Londyn 2012) na żywo w którejś ze stacji telewizyjnych. Szanse są niewielkie, ale nadziei nie tracę.

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwa zupa czyli jak uniknąć razów męża

Kilkanaście lat temu ruszyła kampania społeczna przeciwko przemocy wobec kobiet. Sztandarem tej kampanii był plakat przedstawiający kobietę pobitą – z siniakami i zadrapaniami – opatrzony podpisem: „Bo zupa była za słona”. Zestawienie poruszające, wywołujące u każdego w miarę wrażliwego odbiorcy poczucie absurdu i sprzeciwu wobec takiego (czytaj: przedmiotowego i okrutnego) traktowania drugiego człowieka. Jaki skutek odniosła ta kampania? To pytanie do socjologów, jednak na pewno udało się zwrócić uwagę szerszego grona obywateli na to wstydliwe zagadnienie. Przedtem mówiono, że kobieta powinna dźwigać swój krzyż, że związek małżeński jest święty, a żona jest przeznaczona mężowi, który jest „panem domu”. Jeszcze głupsze w mojej skromnej opinii jest porzekadło, że mężczyzna jest głową domu, a kobieta ma być szyją (co rozumiem tak, że kobieta może co najwyżej sprytnie manipulować mężem i forsować swoje potrzeby/pomysły niepostrzeżenie, by mąż myślał, że to on decyduje), co od razu wykluc...

Czas na nowy afisz

Staram się nie pisać wprost o polityce, ale dziś to zrobię. Mówi się: zainteresuj się polityką, zanim polityka zainteresuje się tobą. No i przyszedł dla polskich wyborców czas, że polityka się nimi zainteresowała w takim stopniu, że polityką zainteresować się musieli. O prawdziwości tego twierdzenia niech świadczy frekwencja w wyborach – do tej pory niespecjalnie zajmujących – samorządowych. Nie sam wynik jest tu znamienny, a właśnie frekwencja.   Okazało się, że nie jest z nami tak źle, jak to mówili panowie naukowcy, analitycy, dziennikarze, publicyści i inni spece. Tak zwany przeciętny wyborca, niezależnie od poglądów, jest w stanie władzy wybaczyć wiele, jeśli władza niewybaczalne sprawy zrekompensuje. A przynajmniej jeśli wiarygodnie coś obieca, a potem dotrzyma (co rzadkie), a przynajmniej stworzy pozory dotrzymania. Jeśli jednak władza obiecuje nieudolnie, dotrzymuje rzadko, a zamiast pozorów prezentuje chucpę i arogancję, ludzi traktuje jak niezbyt rozgarnięte dzieci – no,...

Osnowa i wątek

Dwa układy nitek, z których powstaje tkanina. Nitki muszą być dobrej jakości, muszą też pasować do siebie i być umiejętnie zespolone. Jeśli któryś z tych warunków nie będzie spełniony, tkanina będzie słaba, niskiej jakości, albo po prostu nie do użytku. To dlatego tanie ubrania często po dwóch-trzech praniach nadają się tylko do wytarcia kurzu z półki, bo gdy je założymy, menel pod sklepem częstuje nas bułką. Terminy „wątek” i „osnowa” w przenośnym znaczeniu mogą również odnosić się do literatury, filmu i innych dziedzin twórczości artystycznej (i nie tylko). W kinie i literaturze jest to szczególnie ładna analogia – osnowa fabuły to tło, świat przedstawiony, realia epoki, scenografia; wątek to akcja, przeżycia, problemy i dylematy bohaterów. Aby stworzyć dzieło dobrej jakości należy zadbać o osnowę i wątki, a potem spleść je ze sobą solidnie, a lekko; mocno, lecz finezyjnie. Nie mam tu na myśli równowagi za wszelką cenę, ale właściwy dobór proporcji, w zależności od zamierzonego efek...