W związku z minionymi feriami świątecznymi miałem okazję poszwendać się nieco po knajpach, restauracjach, piwiarniach i innych spelunkach. W takich lokalach zwykle się pije. Przy piciu zazwyczaj się dyskutuje. Wiem, że są tacy, którzy preferują karty, darty lub mordobicie, ale niektórym zdarza się także konwersować. Konwersowałem zatem i ja.
Konwersowanie bywa pouczające. Dla mnie jeszcze bardziej pouczające jest przysłuchiwanie się konwersacjom bliźnich. Pewnego wieczoru rozmowa zeszła na temat wystawy „Bodies".
Wywiązał się spór między dwoma biesiadnikami (cytuję z pamięci):
Dyskusja trwała nadal w tym duchu, a zakończyła się słowami biesiadnika B: „I tak mnie nie przekonasz, ja jestem przeciw takim wystawom!".
Cóż, pomyślałem, szkoda, że biesiadnik B nie próbował przekonać biesiadnika A, że takie wystawy są złe, a poprzestał na uporczywym powtarzaniu swojego stanowiska. Z jednej strony padały argumenty za, z drugiej nie padły żadne argumenty przeciw, powtarzał się tylko refren „nie, bo nie".
Miałem wrażenie, że słucham dyskusji o notatce Anoszkina na temat prośby Jaruzelskiego o „bratnią pomoc" ZSRR w 1981 roku. Uznani profesorowie Jan Widacki i Andrzej Werblan (ten drugi jest wybitnym specjalistą w dziedzinie historii PRL) przytoczyli szereg argumentów pokazujących, że sprawa jest naciągana, niepoparta żadnymi dowodami i niespełniająca podstawowych zasad logiki. Zaślepione nienawiścią do Jaruzelskiego IPN i media, uchodzące za niezależne, za nic mają merytoryczne argumenty i wołają, zupełnie, jak mój kompan od kufla: „Nie przekonacie nas, Jaruzelski i tak jest zdrajcą, który sprzedał nas sowietom!".
Powstaje błędne koło - nie umiemy dyskutować, zostajemy politykami, demonstrujemy w mediach, jak należy dyskutować, czym utwierdzamy młodych, że tak właśnie dyskutować należy. Tych, którzy argumentować potrafią i wiedzą, jak prowadzić merytoryczną rozmowę, zakrzyczymy powtarzając do znudzenia swoje stanowisko i wołając: „I tak nas nie przekonasz!". My ich przekonywać nie potrafimy, ale nie ma takiej potrzeby, bo to przecież my mamy rację, więc to nie nasz problem.
Konwersowanie bywa pouczające. Dla mnie jeszcze bardziej pouczające jest przysłuchiwanie się konwersacjom bliźnich. Pewnego wieczoru rozmowa zeszła na temat wystawy „Bodies".
Wywiązał się spór między dwoma biesiadnikami (cytuję z pamięci):
A: Fajna wystawa, byłem na niej, bardzo mi się spodobała!
B: Nie byłem, ale ja jestem przeciwny takim wystawom!
A: Ależ dlaczego?
B: Bo nie mogę przestać myśleć, że to byli żywi ludzie.
A: Ale to byli w większości ludzie, którzy wyrazili zgodę na wykorzystanie swoich zwłok.
B: Ja uważam, że to bezczeszczenie!
A: Dlaczego? Przecież ta wystawa służy edukacji, bardzo wiele dowiedziałem się tam o sobie, swoim organizmie, mogłem zobaczyć jak działa układ pokarmowy. Ja bym przyprowadził tam dziecko!
B: Wystarczą modele! Nie trzeba wystawiać zwłok, żeby nauczyć ludzi anatomii.
A: Modele to nie to samo! Nie wszyscy mają okazję uczestniczyć w operacjach lub sekcjach zwłok, jak np. studenci medycyny, a prawdziwy narząd nie da się zastąpić choćby i najlepiej zrobionym plastikowym modelem!
B: Ja nadal uważam, że to jest bezczeszczenie zwłok!
Dyskusja trwała nadal w tym duchu, a zakończyła się słowami biesiadnika B: „I tak mnie nie przekonasz, ja jestem przeciw takim wystawom!".
Cóż, pomyślałem, szkoda, że biesiadnik B nie próbował przekonać biesiadnika A, że takie wystawy są złe, a poprzestał na uporczywym powtarzaniu swojego stanowiska. Z jednej strony padały argumenty za, z drugiej nie padły żadne argumenty przeciw, powtarzał się tylko refren „nie, bo nie".
Miałem wrażenie, że słucham dyskusji o notatce Anoszkina na temat prośby Jaruzelskiego o „bratnią pomoc" ZSRR w 1981 roku. Uznani profesorowie Jan Widacki i Andrzej Werblan (ten drugi jest wybitnym specjalistą w dziedzinie historii PRL) przytoczyli szereg argumentów pokazujących, że sprawa jest naciągana, niepoparta żadnymi dowodami i niespełniająca podstawowych zasad logiki. Zaślepione nienawiścią do Jaruzelskiego IPN i media, uchodzące za niezależne, za nic mają merytoryczne argumenty i wołają, zupełnie, jak mój kompan od kufla: „Nie przekonacie nas, Jaruzelski i tak jest zdrajcą, który sprzedał nas sowietom!".
Powstaje błędne koło - nie umiemy dyskutować, zostajemy politykami, demonstrujemy w mediach, jak należy dyskutować, czym utwierdzamy młodych, że tak właśnie dyskutować należy. Tych, którzy argumentować potrafią i wiedzą, jak prowadzić merytoryczną rozmowę, zakrzyczymy powtarzając do znudzenia swoje stanowisko i wołając: „I tak nas nie przekonasz!". My ich przekonywać nie potrafimy, ale nie ma takiej potrzeby, bo to przecież my mamy rację, więc to nie nasz problem.