Przejdź do głównej zawartości

Pudzian stulecia

W ostatni piątek mieliśmy szczęście oglądać drugą już w niedługim czasie walkę stulecia. Coś mi się wydaje, że walki stulecia będą naszą nową świecką tradycją. Tym razem walczyli zawodnicy w dyscyplinie zwanej na świecie MMA, a w Polsce - KSW. Chodzi tam, tak jak w boksie, o spranie rywala, z tym, ze w KSW można dodatkowo kopać, dusić i bić leżącego. Najlepszymi polskimi zawodnikami w tej dyscyplinie są dwaj naturalizowani Czeczeńcy i były judoka Paweł Nastula. Od piątku za wielkiego mistrza robi także były strongman Mariusz Pudzianowski.

Walka stulecia była pojedynkiem debiutującego Pudziana z również debiutującym byłym bokserem Najmanem. Strongman podszedł do przeciwnika z gracją pociągu pancernego, po czym wyfroterował nim deski ringu. Całość trwała około czterdziestu sekund.

Pudzianowski jest człowiekiem, który niezmiernie mi imponuje. Nie siłą, nie wyglądem, ale swoją sumiennością, determinacją w dążeniu do celu oraz pracowitością. Zrobił z tego swój znak rozpoznawczy („jak coś robię, to robię na 100%"), ale mimo sukcesów nie jest chełpliwym chłopkiem, jakich w kraju dostatek. Może trochę szkoda, że nie mamy takich pracusiów zaprogramowanych na sukces w innych dziedzinach, ale cieszmy się z tego, co jest.

Sama dyscyplina jest rozrywką na bardzo niskim poziomie. Najbardziej przypomina burdę uliczną, napierdzielankę na wyniszczenie. Przyciąga widzów żądnych sensacji, krwi i emocji. Ma podobną grupę odbiorców (fachowo mówiąc: target), co walki psów.

W tym momencie widać, jak kultura popularna i rozrywka medialna w Polsce schodzi na (walczące) psy. Na widowni tej - bądź co bądź - jarmarcznej imprezy zasiadł kwiat naszych celebrytów - herb(uś)owa szlachta, mroczni rycerze i panienki od sochy (pardon, pługa) oderwane. Oni wszyscy przyszli tłumnie i szczerzyli się do kamer, a nawet udzielali wywiadów, w których mówili, jakie emocje przeżywają i jaki to piękny choć nieco brutalny sport. Przyszli zabłysnąć blaskiem odbitym od Pudziana, ogrzać się w jego sławie. Dla zaistnienia ci ludzie przyjdą nawet na uroczyste otwarcie parasola w d... Teraz czekają na transmisję z popisów tańczącego niedźwiedzia na rozgrzanej blasze, oczywiście w „prajmtajmie".
 

PS. W „Wysokich Obcasach" Nr 49(552) uderzył mnie list do redakcji. Pani Magdalena pisze w nim o problemach ze żłobkiem. Ma dylemat, czy odejść z pracy i opiekować się dzieckiem, żyjąc z jednej pensji męża, czy iść do pracy, zarobione pieniądze oddając opiekunce (czyli również żyć z jednej pensji męża). Temat palący, więc redakcja uznała, że należy wyróżnić list pani Magdaleny jako list tygodnia. W nagrodę autorka otrzymała talon na 300 złotych do wydania - uwaga, uwaga - w perfumerii. Bogacz dał cukierka dziecku, które nie jadło obiadu. Gratuluję wyczucia, Szanowni Redaktorzy!

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwa zupa czyli jak uniknąć razów męża

Kilkanaście lat temu ruszyła kampania społeczna przeciwko przemocy wobec kobiet. Sztandarem tej kampanii był plakat przedstawiający kobietę pobitą – z siniakami i zadrapaniami – opatrzony podpisem: „Bo zupa była za słona”. Zestawienie poruszające, wywołujące u każdego w miarę wrażliwego odbiorcy poczucie absurdu i sprzeciwu wobec takiego (czytaj: przedmiotowego i okrutnego) traktowania drugiego człowieka. Jaki skutek odniosła ta kampania? To pytanie do socjologów, jednak na pewno udało się zwrócić uwagę szerszego grona obywateli na to wstydliwe zagadnienie. Przedtem mówiono, że kobieta powinna dźwigać swój krzyż, że związek małżeński jest święty, a żona jest przeznaczona mężowi, który jest „panem domu”. Jeszcze głupsze w mojej skromnej opinii jest porzekadło, że mężczyzna jest głową domu, a kobieta ma być szyją (co rozumiem tak, że kobieta może co najwyżej sprytnie manipulować mężem i forsować swoje potrzeby/pomysły niepostrzeżenie, by mąż myślał, że to on decyduje), co od razu wykluc...

Czas na nowy afisz

Staram się nie pisać wprost o polityce, ale dziś to zrobię. Mówi się: zainteresuj się polityką, zanim polityka zainteresuje się tobą. No i przyszedł dla polskich wyborców czas, że polityka się nimi zainteresowała w takim stopniu, że polityką zainteresować się musieli. O prawdziwości tego twierdzenia niech świadczy frekwencja w wyborach – do tej pory niespecjalnie zajmujących – samorządowych. Nie sam wynik jest tu znamienny, a właśnie frekwencja.   Okazało się, że nie jest z nami tak źle, jak to mówili panowie naukowcy, analitycy, dziennikarze, publicyści i inni spece. Tak zwany przeciętny wyborca, niezależnie od poglądów, jest w stanie władzy wybaczyć wiele, jeśli władza niewybaczalne sprawy zrekompensuje. A przynajmniej jeśli wiarygodnie coś obieca, a potem dotrzyma (co rzadkie), a przynajmniej stworzy pozory dotrzymania. Jeśli jednak władza obiecuje nieudolnie, dotrzymuje rzadko, a zamiast pozorów prezentuje chucpę i arogancję, ludzi traktuje jak niezbyt rozgarnięte dzieci – no,...

Osnowa i wątek

Dwa układy nitek, z których powstaje tkanina. Nitki muszą być dobrej jakości, muszą też pasować do siebie i być umiejętnie zespolone. Jeśli któryś z tych warunków nie będzie spełniony, tkanina będzie słaba, niskiej jakości, albo po prostu nie do użytku. To dlatego tanie ubrania często po dwóch-trzech praniach nadają się tylko do wytarcia kurzu z półki, bo gdy je założymy, menel pod sklepem częstuje nas bułką. Terminy „wątek” i „osnowa” w przenośnym znaczeniu mogą również odnosić się do literatury, filmu i innych dziedzin twórczości artystycznej (i nie tylko). W kinie i literaturze jest to szczególnie ładna analogia – osnowa fabuły to tło, świat przedstawiony, realia epoki, scenografia; wątek to akcja, przeżycia, problemy i dylematy bohaterów. Aby stworzyć dzieło dobrej jakości należy zadbać o osnowę i wątki, a potem spleść je ze sobą solidnie, a lekko; mocno, lecz finezyjnie. Nie mam tu na myśli równowagi za wszelką cenę, ale właściwy dobór proporcji, w zależności od zamierzonego efek...