Nie pamiętam już, kiedy ostatnio przeczytałem trzystustronicową powieść za jednym zamachem, w cztery godziny. Tym razem nie mogłem się oderwać, a wszystko za sprawą Mariny.
Na Carlosa Ruiza Zafóna zwróciłem uwagę w zeszłym roku i początkowo podchodziłem do niego z dużą rezerwą. Któregoś dnia wpadł mi w ręce Cień wiatru w postaci audiobooka. Słuchanie takich grubych powieści nie jest najlepszym pomysłem, ale mimo mojej niecierpliwości lektor zdołał zafascynować mnie tajemniczym klimatem Barcelony. Później otrzymałem w prezencie Grę Anioła, już tradycyjnie wydrukowaną między okładkami. Po lekturze drugiej powieści stałem się fanem Zafona. Uważam, że jest on jednym z najlepszych powieściopisarzy, jakich miałem okazję czytać. Potrafi połączyć lekkość stylu i wartkość akcji, nie popadając w grafomanię. Jego powieści chłonę gorączkowo, niecierpliwie czekając na ciąg dalszy.
Kiedy więc na księgarskich półkach ujrzałem nową książkę z nazwiskiem piewcy Barcelony na okładce, wiedziałem, że ją kupię i przeczytam. (Nawiasem mówiąc, udało mi się kupić egzemplarz w hipermarkecie, za pół ceny). Nie byłem jednak świadom, że Marina wchłonie mnie i wyłączy z rzeczywistości na cztery godziny.
Fabuły streszczać nie mam zamiaru. Jest tajemnica, jest młody chłopak i piękna młoda dziewczyna, są dylematy, namiętności, całość okraszona umiejętnie śmiercią i odrobiną grozy. W pewnym momencie autor posunął się do tandety, ale na szczęście trwało to tylko przez kilka stronic. Jak zwykle wszechobecnym bohaterem jest Barcelona - piękna, tajemnicza, czasem złowroga.
Gdyby ktoś szukał pomysłu na prezent gwiazdkowy albo dobrej lektury na czas ferii świątecznych, z czystym sumieniem mogę polecić Marinę, a także inne powieści Zafona.
Carlos Ruiz Zafón, Marina, Wydawnictwo MUZA, Warszawa 2009
Na Carlosa Ruiza Zafóna zwróciłem uwagę w zeszłym roku i początkowo podchodziłem do niego z dużą rezerwą. Któregoś dnia wpadł mi w ręce Cień wiatru w postaci audiobooka. Słuchanie takich grubych powieści nie jest najlepszym pomysłem, ale mimo mojej niecierpliwości lektor zdołał zafascynować mnie tajemniczym klimatem Barcelony. Później otrzymałem w prezencie Grę Anioła, już tradycyjnie wydrukowaną między okładkami. Po lekturze drugiej powieści stałem się fanem Zafona. Uważam, że jest on jednym z najlepszych powieściopisarzy, jakich miałem okazję czytać. Potrafi połączyć lekkość stylu i wartkość akcji, nie popadając w grafomanię. Jego powieści chłonę gorączkowo, niecierpliwie czekając na ciąg dalszy.
Kiedy więc na księgarskich półkach ujrzałem nową książkę z nazwiskiem piewcy Barcelony na okładce, wiedziałem, że ją kupię i przeczytam. (Nawiasem mówiąc, udało mi się kupić egzemplarz w hipermarkecie, za pół ceny). Nie byłem jednak świadom, że Marina wchłonie mnie i wyłączy z rzeczywistości na cztery godziny.
Fabuły streszczać nie mam zamiaru. Jest tajemnica, jest młody chłopak i piękna młoda dziewczyna, są dylematy, namiętności, całość okraszona umiejętnie śmiercią i odrobiną grozy. W pewnym momencie autor posunął się do tandety, ale na szczęście trwało to tylko przez kilka stronic. Jak zwykle wszechobecnym bohaterem jest Barcelona - piękna, tajemnicza, czasem złowroga.
Gdyby ktoś szukał pomysłu na prezent gwiazdkowy albo dobrej lektury na czas ferii świątecznych, z czystym sumieniem mogę polecić Marinę, a także inne powieści Zafona.
Carlos Ruiz Zafón, Marina, Wydawnictwo MUZA, Warszawa 2009