Wprawdzie już poruszałem ten temat we wpisie „Drobne proszę!", ale zaobserwowałem niedawno ciekawostkę, która umknęła mi poprzednim razem. Otóż myślałem, że natrętne domaganie się drobnych spowodowane jest ich brakiem w kasie oraz niefrasobliwością naszych handlowców. Okazuje się, że nie tylko.
Stojąc w kolejce w jednym z barów szybkiej obsługi, zerkałem na szufladę kasy fiskalnej, dosłownie wypchaną wszystkimi nominałami PLN, zarówno banknotów, jak i monet. Miałem przy sobie tylko banknot stuzłotowy, poczułem więc ulgę, że nie będzie problemu z wydaniem reszty. Jakież było moje zdziwienie, gdy miła pani obsługująca na widok mojej stuzłotówki wykonała znane mi już gesty i spytała: „A drobniej pan nie ma?".
Gdy już wyszedłem ze zdumienia i z baru (pani udało się jednak wydać mi resztę), zacząłem rozmyślać nad powodami takiego postępowania. Wymyśliłem kilka:
Powody pierwszy i drugi nie do końca mnie przekonują. Wszak sprzedawcy są szkoleni w rozpoznawaniu fałszywych banknotów, są lampki UV i różne inne metody weryfikacji, a kasy fiskalne mają obecnie funkcję obliczania reszty, więc nie trzeba wysilać umysłu i obliczać, ile trzeba wydać reszty z dwudziestu złotych, jeśli rachunek wynosi 10 PLN.
Pozostaje zatem powód trzeci...
Może faktycznie już czas odłożyć papierki i bilon do lamusa i całkowicie przejść na tryb bezgotówkowy...
Stojąc w kolejce w jednym z barów szybkiej obsługi, zerkałem na szufladę kasy fiskalnej, dosłownie wypchaną wszystkimi nominałami PLN, zarówno banknotów, jak i monet. Miałem przy sobie tylko banknot stuzłotowy, poczułem więc ulgę, że nie będzie problemu z wydaniem reszty. Jakież było moje zdziwienie, gdy miła pani obsługująca na widok mojej stuzłotówki wykonała znane mi już gesty i spytała: „A drobniej pan nie ma?".
Gdy już wyszedłem ze zdumienia i z baru (pani udało się jednak wydać mi resztę), zacząłem rozmyślać nad powodami takiego postępowania. Wymyśliłem kilka:
- sprzedający boją się fałszywych banknotów i starają się jak mogą unikać przyjmowania wysokich nominałów,
- brak obowiązku zdawania matury z matematyki mści się w taki sposób, że sprzedawcy nie potrafią obliczyć, ile mają wydać,
- sprzedający nie chcą pozbywać się drobnych, żeby im nie zabrakło drobnych do wydawania reszty, czyli nie wydają reszty, żeby mieć czym wydawać resztę.
Powody pierwszy i drugi nie do końca mnie przekonują. Wszak sprzedawcy są szkoleni w rozpoznawaniu fałszywych banknotów, są lampki UV i różne inne metody weryfikacji, a kasy fiskalne mają obecnie funkcję obliczania reszty, więc nie trzeba wysilać umysłu i obliczać, ile trzeba wydać reszty z dwudziestu złotych, jeśli rachunek wynosi 10 PLN.
Pozostaje zatem powód trzeci...
Może faktycznie już czas odłożyć papierki i bilon do lamusa i całkowicie przejść na tryb bezgotówkowy...