15 kwietnia, 60 lat temu, przyszła na świat jedna z największych gwiazd światowej estrady. Piosenkarka, kompozytorka, autorka tekstów, aktorka, a także reżyserka i producentka muzyczna. Ostatnio także bizneswoman.
Ałła Pugaczowa jest uwielbiana przez miliony ludzi w Rosji i wielu krajach na całym świecie. W Polsce bardzo szybko zapomniana, choć jeden z pierwszych wielkich sukcesów, który utorował jej drogę do wielkiej sławy, odniosła właśnie u nas. Na festiwalu w Sopocie w 1978 roku zdobyła Grand Prix za piosenkę „Vsyo mogut koroli".
W latach 80. była już znaną i cenioną na świecie gwiazdą muzyki pop. W Związku Radzieckim jej sława rozrosła się do rozmiarów kultu. Jej płyty rozeszły się w ponad 250 milionach egzemplarzy, co stawia ją w czołówce światowej - więcej sprzedali tylko The Beatles, ABBA, Elvis Presley i Led Zeppelin.
Bardzo dobrze poradziła sobie Ałła Pugaczowa w nowej rzeczywistości. Wraz z upadkiem Związku Radzieckiego jej działalność rozszerzyła się na pole biznesu. Swoim imieniem sygnowała luksusowe zegarki, buty, perfumy, otworzyła stację radiową „Radio Ałła", współtworzyła rosyjską wersję „Fabryki Gwiazd", a także zadbała, poprzez liczne romanse i skandale (często zmyślone przez samą Pugaczową), o zainteresowanie prasy kolorowej i mediów elektronicznych.
W Polsce, niedługo po jej sopockim sukcesie, nastał czas przemian - strajki 1980 roku i stan wojenny rok później. Z tymi wydarzeniami zbiegła sie śmierć Władimira Wysockiego, która wywołała wybuch zainteresowania jego twórczością (nie tylko, zresztą, w Polsce). W tych okolicznościach Pugaczowa ze swoją lekką, nieco tandetną muzyką, nie znalazła szerszego grona wielbicieli. Teraz tym bardziej, przy ogromnym urodzaju na gwiazdy i gwiazdki jednego sezonu, nie ma szans na powrót na listy przebojów w Polsce.
Jednak w Rosji jest niezmiennie znana i lubiana, niekiedy wręcz uwielbiana. W sondażach popularności regularnie osiąga wysokie pozycje, zaraz za urzędującymi prezydentem i premierem.
Moim zdaniem Ałła Pugaczowa ma wielki talent, który wykorzystała w ten, a nie inny sposób. Już w 1975 roku, w piosence „Arlekino" zawarła manifest swojej twórczości. Chciała tworzyć sztukę jarmarczną, sztukę dla mas - trzeba przyznać, że jest w tym świetna. Należy wobec tego ją podziwiać, doceniać i brać przykład z jej zapału, wytrwałości w dążeniu do celu oraz z jej zdolności marketingowych. Niekoniecznie natomiast trzeba z uwielbieniem słuchać jej piosenek, gdyż - musiałem to przyznać po wielu próbach oswojenia się z jej muzyką - nie są one przeznaczone dla wszystkich.
Wszystkiego najlepszego i stu lat w zdrowiu, Pani Ałło!
Ałła Pugaczowa jest uwielbiana przez miliony ludzi w Rosji i wielu krajach na całym świecie. W Polsce bardzo szybko zapomniana, choć jeden z pierwszych wielkich sukcesów, który utorował jej drogę do wielkiej sławy, odniosła właśnie u nas. Na festiwalu w Sopocie w 1978 roku zdobyła Grand Prix za piosenkę „Vsyo mogut koroli".
W latach 80. była już znaną i cenioną na świecie gwiazdą muzyki pop. W Związku Radzieckim jej sława rozrosła się do rozmiarów kultu. Jej płyty rozeszły się w ponad 250 milionach egzemplarzy, co stawia ją w czołówce światowej - więcej sprzedali tylko The Beatles, ABBA, Elvis Presley i Led Zeppelin.
Bardzo dobrze poradziła sobie Ałła Pugaczowa w nowej rzeczywistości. Wraz z upadkiem Związku Radzieckiego jej działalność rozszerzyła się na pole biznesu. Swoim imieniem sygnowała luksusowe zegarki, buty, perfumy, otworzyła stację radiową „Radio Ałła", współtworzyła rosyjską wersję „Fabryki Gwiazd", a także zadbała, poprzez liczne romanse i skandale (często zmyślone przez samą Pugaczową), o zainteresowanie prasy kolorowej i mediów elektronicznych.
W Polsce, niedługo po jej sopockim sukcesie, nastał czas przemian - strajki 1980 roku i stan wojenny rok później. Z tymi wydarzeniami zbiegła sie śmierć Władimira Wysockiego, która wywołała wybuch zainteresowania jego twórczością (nie tylko, zresztą, w Polsce). W tych okolicznościach Pugaczowa ze swoją lekką, nieco tandetną muzyką, nie znalazła szerszego grona wielbicieli. Teraz tym bardziej, przy ogromnym urodzaju na gwiazdy i gwiazdki jednego sezonu, nie ma szans na powrót na listy przebojów w Polsce.
Jednak w Rosji jest niezmiennie znana i lubiana, niekiedy wręcz uwielbiana. W sondażach popularności regularnie osiąga wysokie pozycje, zaraz za urzędującymi prezydentem i premierem.
Moim zdaniem Ałła Pugaczowa ma wielki talent, który wykorzystała w ten, a nie inny sposób. Już w 1975 roku, w piosence „Arlekino" zawarła manifest swojej twórczości. Chciała tworzyć sztukę jarmarczną, sztukę dla mas - trzeba przyznać, że jest w tym świetna. Należy wobec tego ją podziwiać, doceniać i brać przykład z jej zapału, wytrwałości w dążeniu do celu oraz z jej zdolności marketingowych. Niekoniecznie natomiast trzeba z uwielbieniem słuchać jej piosenek, gdyż - musiałem to przyznać po wielu próbach oswojenia się z jej muzyką - nie są one przeznaczone dla wszystkich.
Wszystkiego najlepszego i stu lat w zdrowiu, Pani Ałło!