Wybrałem się na wystawę „Bodies. The Exhibition", otwartą 21 lutego w warszawskim Blue City. Według mnie - fascynująca. Zorganizowana z dużym wyczuciem, walory dydaktyczne są opracowane w sposób ciekawy i poparte wspaniałymi eksponatami. Obejrzenie plastikowego szkieletu albo rysunku poglądowego w podręczniku, to nigdy nie będzie to samo. Nie zauważyłem, kiedy minęły trzy godziny, wyszedłem bogatszy o wiedzę i pogłębioną świadomość swojego ciała.
Natrafiłem na informację o organizacji Atheist Campaign, która wykupiła przestrzeń reklamową na autobusach w Londynie i umieściła tam plakat propagujący idee ateizmu. Plakat ten został oprotestowany przez wspólnoty religijne, wywołał ożywioną dyskusję w Wielkiej Brytanii i poza jej granicami. Jeden z kierowców londyńskiej komunikacji miejskiej odmówił jeżdżenia pojazdem z kontrowersyjną reklamą, wskutek czego zwierzchnicy przesadzili go do innego autobusu.
Wystawa Bodies... i hasło Atheist Campaign pokazują postęp i otwartość społeczeństwa europejskiego, w którym projekty takie mogą powstać. Przez chwilę ucieszyłem się, że być może ta otwartość powoli przenosi się także na społeczeństwo mieszkające między Bugiem a Odrą - wystawa pokazywana jest w Polsce! Optymizm przeszedł mi jednak dość szybko, gdy dowiedziałem się, że na organizatorów napuszczono Sanepid oraz (gdy to nie przyniosło efektu) prokuraturę. Kto napuścił? Ano „obrońcy moralności", uważający społeczeństwo za bandę idiotów i czujący misję mówienia każdemu co dobre, a co złe. Więc dowiedzieliśmy się wszyscy - wystawa jest zła!
Po przeczytaniu informacji o „ateistycznych autobusach" próbowałem sobie wyobrazić sytuację, gdy taki autobus pojawia się w Polsce.. Okazało się wkrótce, że nie muszę się wysilać. Oto bowiem warszawski ZTM odmówił umieszczenia na autobusach plakatów propagujących feministyczną Manifę. Odmowę uzasadnił stwierdzeniem, że te plakaty mogłyby skłaniać do rozważań (sic!), wobec czego zgody być nie może. Znowu pojawili się „obrońcy moralności", tym razem zatrudnieni w ZTM, którzy otwarcie piszą o niebezpieczeństwie, jakie mogą wywołać refleksje albo rozważania. Proste pytania - proste odpowiedzi! „Nikt nam nie wmówi, ze białe jest białe a czarne jest czarne!" - jako rzecze klasyk naszej sceny politycznej (nic nie poradzę, jaka scena, taki klasyk).
„Obrońcom moralności" proponuję: przeprowadźcie zamach stanu! Zróbcie krwawy przewrót systemowy na wzór rewolucji w Iranie z 1979 r. Wszystko będzie jasne i czytelne. Nie bójcie się otwarcie zakrzyknąć: „Chcemy, żeby wszyscy myśleli tak jak my bo tylko my mamy rację! Rozważania precz!!!".
Natrafiłem na informację o organizacji Atheist Campaign, która wykupiła przestrzeń reklamową na autobusach w Londynie i umieściła tam plakat propagujący idee ateizmu. Plakat ten został oprotestowany przez wspólnoty religijne, wywołał ożywioną dyskusję w Wielkiej Brytanii i poza jej granicami. Jeden z kierowców londyńskiej komunikacji miejskiej odmówił jeżdżenia pojazdem z kontrowersyjną reklamą, wskutek czego zwierzchnicy przesadzili go do innego autobusu.
Wystawa Bodies... i hasło Atheist Campaign pokazują postęp i otwartość społeczeństwa europejskiego, w którym projekty takie mogą powstać. Przez chwilę ucieszyłem się, że być może ta otwartość powoli przenosi się także na społeczeństwo mieszkające między Bugiem a Odrą - wystawa pokazywana jest w Polsce! Optymizm przeszedł mi jednak dość szybko, gdy dowiedziałem się, że na organizatorów napuszczono Sanepid oraz (gdy to nie przyniosło efektu) prokuraturę. Kto napuścił? Ano „obrońcy moralności", uważający społeczeństwo za bandę idiotów i czujący misję mówienia każdemu co dobre, a co złe. Więc dowiedzieliśmy się wszyscy - wystawa jest zła!
Po przeczytaniu informacji o „ateistycznych autobusach" próbowałem sobie wyobrazić sytuację, gdy taki autobus pojawia się w Polsce.. Okazało się wkrótce, że nie muszę się wysilać. Oto bowiem warszawski ZTM odmówił umieszczenia na autobusach plakatów propagujących feministyczną Manifę. Odmowę uzasadnił stwierdzeniem, że te plakaty mogłyby skłaniać do rozważań (sic!), wobec czego zgody być nie może. Znowu pojawili się „obrońcy moralności", tym razem zatrudnieni w ZTM, którzy otwarcie piszą o niebezpieczeństwie, jakie mogą wywołać refleksje albo rozważania. Proste pytania - proste odpowiedzi! „Nikt nam nie wmówi, ze białe jest białe a czarne jest czarne!" - jako rzecze klasyk naszej sceny politycznej (nic nie poradzę, jaka scena, taki klasyk).
„Obrońcom moralności" proponuję: przeprowadźcie zamach stanu! Zróbcie krwawy przewrót systemowy na wzór rewolucji w Iranie z 1979 r. Wszystko będzie jasne i czytelne. Nie bójcie się otwarcie zakrzyknąć: „Chcemy, żeby wszyscy myśleli tak jak my bo tylko my mamy rację! Rozważania precz!!!".