Przejdź do głównej zawartości

(Nie)ciekawy przypadek Benjamina Buttona

Film oscarowy. Wprawdzie na 13 nominacji zdołał wywalczyć zaledwie trzy statuetki, w dodatku w tych mniej prestiżowych kategoriach (charakteryzacja, scenografia i efekty specjalne) ale Oscar to Oscar. Przed jakimś filmem, na którym byłem w kinie jeszcze w zeszłym roku, zobaczyłem zwiastun „Ciekawego przypadku Benjamina Buttona". Zachęcił mnie do obejrzenia, więc wysupłałem dwie dychy i poszedłem. Okazało się, że mogłem tę kasę wydać na piwo, gdyż najciekawsze fragmenty i sedno filmu zawarto właśnie w zwiastunie.

Tak naprawdę cały film to rozciągnięta do niemal trzech godzin wersja „trajlera". „Przypadek..." dostałby jeszcze jednego Oscara, gdyby istniała kategoria „najbardziej rozwleczona pojedyncza scena filmu". Kiedyś krążył w towarzystwie żart o tym, że w kultowym serialu Pt. „Moda na sukces" bohaterowie mieli wypadek samochodowy i dachowali przez trzy odcinki. Tu rzeczywistość dogoniła anegdotę. Główna bohaterka (skądinąd całkiem zgrabnie zagrana przez Cate Blanchett) wpada pod taksówkę przez dziesięć minut, a irytacja widzów rośnie.

Wbrew tytułowi, jest to film niespecjalnie ciekawy. Zrobiony poprawnie, choć bez rewelacji, nie zaskakuje, nie rozśmiesza, ani specjalnie nie wzrusza. Na uwagę zasługuje tylko jego długość (do pełnych trzech godzin zabrakło tylko 14. minut). Wobec powyższego, film polecam szczególnie świeżo zakochanym, którzy wybierają się „do kina", choć niekoniecznie „na film".

Popularne posty z tego bloga

Osnowa i wątek

Dwa układy nitek, z których powstaje tkanina. Nitki muszą być dobrej jakości, muszą też pasować do siebie i być umiejętnie zespolone. Jeśli któryś z tych warunków nie będzie spełniony, tkanina będzie słaba, niskiej jakości, albo po prostu nie do użytku. To dlatego tanie ubrania często po dwóch-trzech praniach nadają się tylko do wytarcia kurzu z półki, bo gdy je założymy, menel pod sklepem częstuje nas bułką. Terminy „wątek” i „osnowa” w przenośnym znaczeniu mogą również odnosić się do literatury, filmu i innych dziedzin twórczości artystycznej (i nie tylko). W kinie i literaturze jest to szczególnie ładna analogia – osnowa fabuły to tło, świat przedstawiony, realia epoki, scenografia; wątek to akcja, przeżycia, problemy i dylematy bohaterów. Aby stworzyć dzieło dobrej jakości należy zadbać o osnowę i wątki, a potem spleść je ze sobą solidnie, a lekko; mocno, lecz finezyjnie. Nie mam tu na myśli równowagi za wszelką cenę, ale właściwy dobór proporcji, w zależności od zamierzonego efek

Nauczyciele

No cóż, nie można ich wkładać do jednego worka. Moich nauczycieli z podstawówki w większości dobrze wspominam. Umieli przekazać wiedzę, choć robili to w sposób staroświecki, niejako rozpędem. Później, w liceum, czasy zaczęły się zmieniać, świat gnał do przodu, a szkoła nie nadążała. Może dlatego większość nauczycieli z mojej szkoły średniej wspominam nie najlepiej. Pędzili z programem, nie tłumaczyli, a zadawali, żonglowali podręcznikami i bez przerwy straszyli, zrzucając na uczniów całą odpowiedzialność za wynik nauczania. Efekt był taki, że każdy robił co mógł, aby ten wynik na papierze wyglądał zadowalająco. Co tam kogo zadowalało, to zupełnie inna sprawa. Języki – polski jakoś sobie trwał, obce, to szkoły językowe, do których uczęszczało wielu uczniów. Szkoła nie była miejscem, gdzie można się było nauczyć języka obcego – wynikało to nawet z przewidzianych w planie godzin bodaj 4 lub 5 godzin tygodniowo na dwa języki obce. Historia – po łebkach, przesadne rozwodzenie się nad

(Pół)analfabeci są wśród nas albo zdewaluowany magister

Matura sprzed kilkudziesięciu lat ma większą wartość niż obecny tytuł magistra. To smutne w swej istocie przekonanie wezbrało we mnie po długim czasie obserwacji posiadaczy obu wymienionych wyżej dyplomów. Jednym z wyznaczników mojego założenia jest obserwowany sposób pisania, czy szerzej, wyrażania myśli. To, jak człowiek pisze, pokazuje sposób myślenia, konstruowania sądów, a także umiejętność rozumienia i nazywania rzeczywistości. Jest jeszcze myślenie abstrakcyjne, ale wydaje mi się, że to już wyższa matematyka. Spotykam na swej drodze ludzi starszych ode mnie o dwadzieścia i więcej lat, z różnym wykształceniem – wielu ze średnim. Te osoby są zwykle oczytane, zorientowane w kulturze i sztuce XX wieku, a komunikując się pisemnie wyrażają się spójnie i w dobrym, a co najmniej przyzwoitym stylu. Jeszcze matura, którą ja zdałem jakieś półtorej dekady temu, wymagała od abiturienta napisania spójnego tekstu na 5-10 stron papieru podaniowego (był to arkusz A3 w kratkę, złożony na pół daw