Przejdź do głównej zawartości

Bezkompromisowość

Dziś chciałbym - poza rytmem coponiedziałkowych wpisów - zwrócić uwagę Szanownych Czytelników na modny ostatnio wyraz bezkompromisowość (i, co za tym idzie, również na wyraz kompromisowość).
Oba wyrazy pochodzą od słowa kompromis, które oznacza ugodę, rozstrzygnięcie sporu na podstawie wzajemnych ustępstw lub też odstępstw od zasad albo pretensji w celach praktycznych.
Do niedawna rozumiałem kompromisowość w polityce, czy publicystyce, jako zdolność do owocnej dyskusji, szanowanie poglądów przeciwnika i otwartość na różne (poza swoim) punkty widzenia. Na kompromisie opiera się demokracja; kompromis jest też podstawą wszelkich działań partnerskich - czy to na forum międzynarodowym, czy w firmie, czy w rodzinie - i pozwala na znalezienie najefektywniejszego rozwiązania, na osiągnięcie najlepszych rezultatów.
Bezkompromisowość to apodyktyczność, narzucanie swojego punktu widzenia innym, niezdolność do wysłuchania kogokolwiek, kto ma odmienne poglądy. Postawa przydatna fanatykom religijnym albo złym politykom i, ewentualnie, gdy chodzi o sprawy prywatne.
I oto dowiaduję się, że red. Bogdan Rymanowski z TVN24 dostał nagrodę dla najlepszego, najpopularniejszego, najbardziej podziwianego* dziennikarza między innymi za bezkompromisowość. Pięknie! Toż to najważniejsza cecha osoby prowadzącej dyskusje i debaty. Cecha wyróżniająca najlepszego dziennikarza. Przyznam się, że wyrwał mi się okrzyk: „Gdzie ja ... żyję?!" z dosadnym wykrzyknieniem w miejscu wielokropka.
Możliwości są dwie: albo obserwujemy zmianę znaczenia słowa „bezkompromisowość", albo twarde narzucanie swojego poglądu innym stało się cnotą, a zdolność do kompromisu - oznaką słabości. Czy może jest trzecia możliwość: media nie wiedzą o czym bełkoczą?

*niepotrzebne skreślić


P.S. Za tą ostatnią możliwością przemawia slogan reklamujący jedną z warszawskich stacji radiowych: „rockowo bezkompromisowi". (Co to, kurwa, znaczy?!!).

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwa zupa czyli jak uniknąć razów męża

Kilkanaście lat temu ruszyła kampania społeczna przeciwko przemocy wobec kobiet. Sztandarem tej kampanii był plakat przedstawiający kobietę pobitą – z siniakami i zadrapaniami – opatrzony podpisem: „Bo zupa była za słona”. Zestawienie poruszające, wywołujące u każdego w miarę wrażliwego odbiorcy poczucie absurdu i sprzeciwu wobec takiego (czytaj: przedmiotowego i okrutnego) traktowania drugiego człowieka. Jaki skutek odniosła ta kampania? To pytanie do socjologów, jednak na pewno udało się zwrócić uwagę szerszego grona obywateli na to wstydliwe zagadnienie. Przedtem mówiono, że kobieta powinna dźwigać swój krzyż, że związek małżeński jest święty, a żona jest przeznaczona mężowi, który jest „panem domu”. Jeszcze głupsze w mojej skromnej opinii jest porzekadło, że mężczyzna jest głową domu, a kobieta ma być szyją (co rozumiem tak, że kobieta może co najwyżej sprytnie manipulować mężem i forsować swoje potrzeby/pomysły niepostrzeżenie, by mąż myślał, że to on decyduje), co od razu wykluc...

Czas na nowy afisz

Staram się nie pisać wprost o polityce, ale dziś to zrobię. Mówi się: zainteresuj się polityką, zanim polityka zainteresuje się tobą. No i przyszedł dla polskich wyborców czas, że polityka się nimi zainteresowała w takim stopniu, że polityką zainteresować się musieli. O prawdziwości tego twierdzenia niech świadczy frekwencja w wyborach – do tej pory niespecjalnie zajmujących – samorządowych. Nie sam wynik jest tu znamienny, a właśnie frekwencja.   Okazało się, że nie jest z nami tak źle, jak to mówili panowie naukowcy, analitycy, dziennikarze, publicyści i inni spece. Tak zwany przeciętny wyborca, niezależnie od poglądów, jest w stanie władzy wybaczyć wiele, jeśli władza niewybaczalne sprawy zrekompensuje. A przynajmniej jeśli wiarygodnie coś obieca, a potem dotrzyma (co rzadkie), a przynajmniej stworzy pozory dotrzymania. Jeśli jednak władza obiecuje nieudolnie, dotrzymuje rzadko, a zamiast pozorów prezentuje chucpę i arogancję, ludzi traktuje jak niezbyt rozgarnięte dzieci – no,...

Osnowa i wątek

Dwa układy nitek, z których powstaje tkanina. Nitki muszą być dobrej jakości, muszą też pasować do siebie i być umiejętnie zespolone. Jeśli któryś z tych warunków nie będzie spełniony, tkanina będzie słaba, niskiej jakości, albo po prostu nie do użytku. To dlatego tanie ubrania często po dwóch-trzech praniach nadają się tylko do wytarcia kurzu z półki, bo gdy je założymy, menel pod sklepem częstuje nas bułką. Terminy „wątek” i „osnowa” w przenośnym znaczeniu mogą również odnosić się do literatury, filmu i innych dziedzin twórczości artystycznej (i nie tylko). W kinie i literaturze jest to szczególnie ładna analogia – osnowa fabuły to tło, świat przedstawiony, realia epoki, scenografia; wątek to akcja, przeżycia, problemy i dylematy bohaterów. Aby stworzyć dzieło dobrej jakości należy zadbać o osnowę i wątki, a potem spleść je ze sobą solidnie, a lekko; mocno, lecz finezyjnie. Nie mam tu na myśli równowagi za wszelką cenę, ale właściwy dobór proporcji, w zależności od zamierzonego efek...