Zaraz po Małej Moskwie poszedłem znowu do kina, aby odreagować ten seans. Na „remedium" wybrałem czeską produkcję komediową pod tytułem „Młode wino". Zatrucie złym kinem zostało wyleczone porcją kina dobrego, choć lekkiego w formie i treści.
„Młode wino" to historia praskiego młodzieńca o imieniu Honza, który preferuje nielegalne sposoby na zdobywanie środków do życia. Poznajemy go, gdy wraz z kumplem Jirką wynajmuje komuś cudze mieszkanie, na czym przyłapują ich policjanci. Przyjaciele postanawiają zaszyć się na Morawach, w winnicy dziadka Honzy. Akcja nabiera tempa, gdy okazuje się, że dwaj młodzi prażanie będą musieli zająć się winnicą, nie mając o tym najmniejszego pojęcia. Do problemów z winnicą i zatargów z sąsiadami dojdą jeszcze kłopoty z dzielnymi policjantami z Pragi, którzy nawet na dalekiej prowincji nie przestali ścigać Honzy za jego grzeszki z przeszłości.
Wiele łączy film „"Młode wino" (Bobule) z amerykańskim obrazem sprzed paru lat, znanym w Polsce pod tytułem „Bezdroża" (Sideways). Para głównych bohaterów (kombinator owładnięty refleksjami nad swoim życiem - Honza-Miles i jego wierny przyjaciel, uwielbiany przez kobiety, ale ciężko myślący - Jirka-Jack), do tego główny bohater nieosobowy - wino. Podobne piękne krajobrazy rejonu winnic, podobny klimat spokoju i relaksu, obcy wielkim miastom. Oba filmy przedstawiają alternatywny wobec wyścigu szczurów sposób na życie i zmuszają do chwili zastanowienia nad światem i nad wyborem własnej przezeń drogi. Oba filmy kończą się niekonwencjonalnie i niespodziewanie. To także zaleta wśród sztampowych „happyendów" rodem z Hollywood.
„Młode wino" to nie superprodukcja, nie kandydat do Oscara, to także nie jest ambitny obraz z trzecim dnem. Jest to wytwór kultury popularnej na wysokim poziomie. To po prostu jest Dobry Film.
„Młode wino" to historia praskiego młodzieńca o imieniu Honza, który preferuje nielegalne sposoby na zdobywanie środków do życia. Poznajemy go, gdy wraz z kumplem Jirką wynajmuje komuś cudze mieszkanie, na czym przyłapują ich policjanci. Przyjaciele postanawiają zaszyć się na Morawach, w winnicy dziadka Honzy. Akcja nabiera tempa, gdy okazuje się, że dwaj młodzi prażanie będą musieli zająć się winnicą, nie mając o tym najmniejszego pojęcia. Do problemów z winnicą i zatargów z sąsiadami dojdą jeszcze kłopoty z dzielnymi policjantami z Pragi, którzy nawet na dalekiej prowincji nie przestali ścigać Honzy za jego grzeszki z przeszłości.
Wiele łączy film „"Młode wino" (Bobule) z amerykańskim obrazem sprzed paru lat, znanym w Polsce pod tytułem „Bezdroża" (Sideways). Para głównych bohaterów (kombinator owładnięty refleksjami nad swoim życiem - Honza-Miles i jego wierny przyjaciel, uwielbiany przez kobiety, ale ciężko myślący - Jirka-Jack), do tego główny bohater nieosobowy - wino. Podobne piękne krajobrazy rejonu winnic, podobny klimat spokoju i relaksu, obcy wielkim miastom. Oba filmy przedstawiają alternatywny wobec wyścigu szczurów sposób na życie i zmuszają do chwili zastanowienia nad światem i nad wyborem własnej przezeń drogi. Oba filmy kończą się niekonwencjonalnie i niespodziewanie. To także zaleta wśród sztampowych „happyendów" rodem z Hollywood.
„Młode wino" to nie superprodukcja, nie kandydat do Oscara, to także nie jest ambitny obraz z trzecim dnem. Jest to wytwór kultury popularnej na wysokim poziomie. To po prostu jest Dobry Film.